Wakacje powoli się kończą... coś więc napiszę.
Zwłaszcza, że sprowokował mnie do tego nieoceniony Książę czy raczej komentarze pod tym co napisać raczył.
Zawsze można liczyć na komentatorów produkujących się pod książęcymi wpisami - to w większości ludzie dzielni, rzetelnie wykształceni, o ugruntowanych światopoglądach i nie bojący ośmieszać się w sposób często wręcz nieprawdopodobny.
Sposób "myślenia" oponentów Księcia (nie tylko jego zresztą oponentów) jest w istocie zaledwie powtarzaniem wtłoczonych w głowiny komunałów i nie dających się obronić "argumentów", której to obrony zresztą rzadko się kto próbuje podjąć.
Zwykła to metoda lewomyślnych - wleźć gdzieś, puścić intelektualnego bąka (albo serię bąków) i w poczuciu spełnionego obowiązku oddalić się by smrodzić gdzie indziej.
Tym razem padło na coś, czego obronić się najzwyczajniej w świecie nie da z tego prostego powodu, że nie istnieje ani jeden argument za tym przemawiający - padło mianowicie na DEMOKRACJĘ.
(Mam rzecz jasna na myśli argumenty dające się obronić przy pomocy spójnego ciągu myślowego a nie haseł i zaklęć.)
Demokracja to taki zbrodniczy zabobon - polega on na wierze, że decyzje podejmowane przez kolektyw mają zawsze tę przewagę nad decyzjami jednostek że są nie tylko mądrzejsze i lepiej pomagają rozwiązać problem którego dotyczą ale są - przede wszystkim - sprawiedliwe z tej właśnie przyczyny, że podejmuje je kolektyw.
Kłopot w tym, że prosta obserwacja rzeczywistości temu wszystkiemu przeczy i to przeczy w sposób ostateczny bo przecież nie da się polemizować z faktami.
Fajne jest to, że piewcy demokracji nie próbują z faktami w tym przypadku polemizować, oni - starannie wystrzegając się najlżejszego choćby trącenia przyczyn niemożności działania demokracji - od razu podają znakomite według nich lekarstwo na tę bolączkę:
- Demokracja - powiadają - dlatego właśnie jest taka zajebista, że pozwala wymienić decydentów którzy się "nie sprawdzili" a przy tym kolejne wybory mogą wyłonić tych najlepszych bo przecież kolektywnie podjęta decyzja MUSI być trafniejsza/lepsza/mądrzejsza/itd.
Innymi słowy - wiemy że to nie działa, że nigdy nie działało i działać nie będzie ale zrobimy tak znowu, bo chcemy, żeby to wreszcie zadziałało.
Równie skuteczne jest lanie wody do baku samochodu - bardzo chcemy, żeby wreszcie nasze autko pojechało napędzane wodą - przecież benzyna taka droga...
Gdyby nie to, że demokracja wpływa destrukcyjnie na życie całych społeczeństw można by skwitować demokratyczne brednie i chciejstwo wzruszeniem ramion...
Znaczącą część arsenału szermierzy demokracji stanowią nie argumenty ZA nią - bo takich jako się rzekło nie ma - ale argumenty PRZECIWKO innym formom organizacji państw.
Można a nawet trzeba dyskutować i spierać się o wyższość dajmy na to monarchii nad republiką czy postulować akap albo i komunizm - tyle tylko, że dyskusja dotyczy akurat syfu jakim jest demokracja.
Reszta "argumentacji" sprowadza się do tautologii czyli wyjaśniania i usprawiedliwiania niedoskonałości demokracji samą demokracją i jej wymogami (z czego demokratofile nawet sobie nie zdają sprawy)*
Tylko przy ogromnej dozie dobrej woli można uznać wyznawców demokracji za infantylnych, nieszkodliwych wariatów niezdolnych do prawidłowej oceny faktów i nie potrafiących wyciągnąć sensownych wniosków - nawet jednak ja, który jak powszechnie wiadomo pokłady dobrej woli mam niemal nieprzebrane nie mogę niestety tak powiedzieć.
Nie mogę, bo według mnie ci nieszczęśnicy dzielą się na dwie grupy: szubrawców o totalitarnej mentalności bezwzględnie wykorzystujących baśń o demokracji dla własnych celów i nieprzytomnych, fanatyków zupełnie odpornych na argumentację groźnych przez swój fanatyzm.
Co do szubrawców - wiadomo. Jedynym rozsądnym działaniem wobec złodzieja jest nie przekonywanie go do zaprzestania kradzieży tylko zamknięcie go w więzieniu (różnie z tym bywa ale tak być powinno), co jednak zrobić z tymi, którzy złodziei i szubrawców nie tylko popierają ale dzięki którym działalność tych pierwszych jest w ogóle możliwa?
Nie wiem, przyznaję, daleki jetem od przymuszania ich do zmiany poglądów czy - co przecież jest immanentną cechą demokracji - karania za nie.
Wiem tylko tyle - o ile próbować dyskutować z nimi trzeba koniecznie o tyle w żaden sposób nie wolno godzić się na to, by mieli oni jakikolwiek wpływ na realnie podejmowane decyzje.
Bo przecież znowu naleją wody do baku samochodu albo przynajmniej będą próbować to zrobić...
*
Oczywiście jeśli tylko jakiś zwolennik demokracji zawitawszy tutaj zechce podjąć się obrony demokracji przedstawiając rozumne argumenty - gotów jestem podjąć polemikę a nawet - dać się przekonać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz