czwartek, 28 czerwca 2012

Suplement

No niestety jak widzę nikomu nic do myślenia nie dał mój poprzedni post z wyjątkiem Gaba który skomentował go z nieco innego punktu widzenia.
To może krótkie uzupełnienie a raczej dopisek:
Otóż w 1989 roku jak wiadomo "odzyskaliśmy niepodległość".
Trochę to moim zdaniem mylące z tą niepodległością bo jeśli nawet być może uniezależniliśmy się wówczas w pewnej mierze od ZSRR to natychmiast staliśmy się mocno podlegli tysiącletniej Rze...ops! Unii oczywiście.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Czterdzieści lat

Tak mnie jakoś naszło....
Czterdzieści lat to w życiu ludzia akurat tyle, żeby połapać się co jest co i że na przykład dzieci nie znajduje się w kapuście - prawda?
"Historycznie" zaś czterdzieści lat to ledwie "przed chwilą" bo jeśli nie dla nas samych to dla naszych rodziców czy starszych od nas znajomych to czas świadomego życia.
Życia które nas ukształtowało, o którym się przecież rozmawia i które rzutuje na podejmowane decyzje.
Czytam co mają do powiedzenia fachowcy, politycy i tzw. zwykli ludzie o straszliwym, duszącym nas kryzysie o jego przyczynach i o pomysłach na jego wyjście i ...
Ujmę to tak - popadam w coraz większą zadumę.

piątek, 22 czerwca 2012

Pozornie o piłce kopanej

Pisałem już, że lud tresowany jest tak, że wszystko jest dlań polityką?
Nie? No to piszę:
Od (mniej więcej) końca drugiej wojny światowej absolutnie każda dziedzina życia konsekwentnie przedstawiana jest jako "polityczna" i na skutek tej tresury wszyscy w to wierzymy.
Kwestią polityczną był (jest!) brak papieru toaletowego, kwestią polityczną było to, czy chłop dostanie cement na budowę obory, jest też kwestią polityczną kto z kim i w jaki sposób sypia.

wtorek, 19 czerwca 2012

O generale Petelickim

Nieoceniony Xsior zarzucił (słusznie) blogosferze, że nie wykazała należytego zainteresowania śmiercią generała Petelickiego a jeśli już takie zainteresowanie widać to głownie ze strony wyznawców pewnego prezesa którzy to wyznawcy posuwają się nawet do szkalowania pamięci generała imputując mu jakoby był orędownikiem teorii ZAMACHU.

niedziela, 17 czerwca 2012

Koko koko czyli kto nami kręci.

Niestety - nie zidentyfikowaliście prawidłowo głównego, wspólnego elementu o który pytałem w poprzedniej notce.
Prawdą oczywiście jest to, że głównym motorem napędzającym ludzi pchających się do władzy jest chęć dyrygowania cudzym życiem, wnioski jakie wyciągnęliście również są słuszne jednak tym o co mi chodzi jest to, że każda z tych historyjek to historyjka o manipulacji i o zwykłym oszustwie.

sobota, 16 czerwca 2012

Pan P, pan H, pan U - zagadeczka.

I.
Pan P. po tym, jak przez wiele lat wojował o dobro ludzkości kradnąc, napadając na rozmaite instytucje i mordujący sam i wespół z kolegami niewinnych ludzi został wreszcie uwięziony na (zdawało by się) długie lata.

środa, 13 czerwca 2012

W okolicach Euro

Nie da się nie napisać kilku słów o Euro 2012.
Nie będę jednak pisał o meczach czy grze kopaczy - nie miejsce tutaj na to a poza tym piłka nożna to mało w sumie zajmująca dyscyplina sportu.
Zanotuję za to kilka moich obserwacji - kilka z nich zaskoczyła nawet mnie ("nawet", bo myślałem, że nie zaskoczy mnie już nic)

wtorek, 12 czerwca 2012

Złoty pieniądz? Niech Bóg broni

Zapewne to co o złocie napiszę może spotkać się z protestem zwolenników złota i oparcia na nim pieniądza i być może znowu znajdzie się jakiś matoł który odeśle mnie do jakiegoś gównianego (albo i wartościowego, kto wie?) bloga, żebym się nieco poduczył…
Kilka zatem słów wyjaśnienia na początek.
Otóż tak się składa, że przeczytałem chyba wszystko co o złocie i złotym pieniądzu sensownego napisano (i to pewnie lata wcześniej niż większość geniuszy odsyłających innych do szkół).
Przez długie lata też byłem gorącym orędownikiem oparcia pieniądza o złoto (czy nawet o "koszyk" kruszców co na jedno wychodzi) wszelkiego zła a w każdym razie sporej jego części upatrując w istnieniu pieniądza fiducjarnego, byłem a także zwolennikiem lokowania oszczędności w złocie.
Przeszło mi (nie do końca i nie ze wszystkim ale przeszło) i napiszę zaraz dlaczego.

Upadek cywilizacji?

Że dotychczasowy model polityczno-gospodarczy padnie - powinno być oczywiste dla każdego.
Może nie zdarzy się to w najbliższej przyszłości ale tak właśnie będzie - z takiej oto banalnej przyczyny, że jest to model wysoce nienaturalny.
Zapewne jest dla wielu atrakcyjny i (do czasu) spełnia pokładane w nim nadzieje ale to nieistotne - żaden wynaturzony system nie może przetrwać, szczególnie w konfrontacji z innymi, zatem "zachodni styl życia" w obecnej formie skazany jest na zagładę.
Nie wspierają mnie jak dotychczas proroctwa, nie wiem więc, kiedy to nastąpi - napiszę za to czym według mnie będzie spowodowany jego upadek.

Odpowiedź panu Doxie :)

(Niejaki Pan Doxa zaszczycił moją poprzednią notkę następującym komentarzem - odpowiedziałem poniższą notką)


Miałem napisać o moich prognozach co do przyszłości ale okazało się, że muszę napisać o czymś nieco innym a niejako zmusił mnie do tego w komentarzu rozsądny zdawać by się mogło zwykle imć pan Doxa.
Bo – a trzeba było tam nie włazić zgodnie z zapowiedzią – jednak polazłem do polecanego linku a co więcej – przeczytałem co też gość raczył tam napisać. Komentarze również.
Muszę się więc odnieść do treści tego objawienia, bo jest co najmniej żałosne.

Co to będzie, co to będzie...


Żeby nie było że z pełnym optymizmem zaglądam w przyszłość - napiszę jak według mnie skończy się cały ten kryzys.
Otóż - przede wszystkim nie skończy się, bo jak niby ma się skończyć coś, czego nie ma?
Jasne - zdarzają się rzeczywiste kryzysy wywołane wojnami czy innymi rzeczami ale ostatni taki w Europie był w latach 40 ubiegłego stulecia a lokalnie - pod jego koniec.
Natomiast cała seria kryzysów nękająca ludzi niemal bez przerwy - to albo "kryzysy" wymyślone dla ułatwienia rabunku albo są to zaledwie konsekwencje kretyńskich decyzji politycznych - łączy je wszystkie to, że ich zakończenie wymaga ledwie zaprzestania durnych działań a przezwyciężenie skutków trwać może mniej niż ich wywołanie.

Państwowe...

Coraz częściej słychać, że "Państwo powinno..." i tu pada propozycja zajęcia się czymś przez państwo.
W domyśle rzecz jasna jest, że wtedy będzie coś tam "lepiej" i "pewniej".
Jest dokładnie odwrotnie.
Nawet w dziedzinie zdawaćby się mogło tak przerastającej zainteresowania "prywatnych" ludzi jak ochrona przyrody vulgo naturalnego środowiska.
Służę przykładem:

"W poprzedniej notce użyłem kilku skrótów myślowych, stąd też nie do końca mogłem zostać zrozumiany."

Rafał, pozdawaj te egzaminy co Ci jeszcze zostały i na tym zakończ pobieranie nauk bo Ci to nie służy (w każdym razie kiepsko na Ciebie wpływa) ;-)
Nie służy, bo rozpatrujesz zastaną rzeczywistość przyjmując narzucony przez jej kreatorów paradygmat.
Masz oczywiście we wszystkim co piszesz rację i bardzo słusznie czynisz że w swoich rozważaniach bierzesz pod uwagę wskaźniki, prognozy, ratingi, społeczne oczekiwania i nastroje i inne tego typu gówna - w takiej właśnie żyjemy rzeczywistość.
ALE...

No i co teraz będzie?

No niewesoło zapowiada się najbliższa przyszłość, nie?
Wybiorą Grecy jakiegoś ludowego trybuna - a komusze ciągoty Greków znane są nie od dziś - i ten panie trybun dopiero narobi syfu...
I tak:
 - Grecja opuści euroland (że oleje wspólną walutę i wróci do drachmy)
 - ogłosi moratorium na spłatę długów co spowoduje straszliwe paroksyzmy na giełdach całej Europy
 - rynki się wkurwią (na marginesie - gadał ktoś kiedyś z jakimś rynkiem? I jak wygląda rynek zadowolony?)
 - bankiery "stracą" pieniądze
 - lud w całej Europie (i nie tylko) rzuci się do banków wypłacać kasę której tam przecież nie ma
 - Europa zacznie drukować kasę w ilościach przemysłowych co rzecz jasna doprowadzi do krachu i milionprocentowej inflacji
 - burdel w Europie odbije się gwałtowną czkawką w USA które i bez tego ledwie zipią pod kosztami rozlicznych wojenek i chińskiej (niemalże) dominacji
 - ludowy trybun wojując z kryzysem odwiecznym obyczajem poszuka wroga (zapewne Turcję) i oskarży go o wszystko co niechybnie skończy się strzelaniną
 - Polska w tym światowym chaosie utonie bez ratunku, bo demokracja nasza młoda, gospodarka nie taka znowu potężna i ledwie raczkująca w światowej lidze...

Strach się bać - skoro koniec świata przewidziany na grudzień tego roku został odwołany - trudno będzie umrzeć.
Na szczęscie takie scenariusze to ledwie wynik ściemy panów polityków, którzy rzeczywiście mają problem ale jest on zupełnie innej natury.
To nie jest kwestia "kryzysu" bo żadnego kryzysu nie ma (odmawiam nazywnanie problemów szubrawców i hochsztaplerów kryzysem) 
Szerzej o tym za chwilę, najpierw odniosę się do tego scenariusza.
 - i co z tego, że Grecja wycofa się z ojro? Baba - jak to się mówi - z wozu, koniom lżej; Skoro zniknie element osłabiający (i to znacznie) wspólną walutę to dla tej waluty tylko dobrze, prawda?
Prawdziwy problem to to, że przy okazji wyjdzie na jaw że euro jako wspólny pieniądz to pojebany pomysł paru polityczno-finansowych oszustów.
 - to nie takie proste - ogłosić moratorium. Niesie to znacznie więcej kłopotów niż moze dać korzyści ale mniejsza z tym, bo w istocie jest tak, że greckie długi to drobniutki ułamek kasy przewalającej się po Europie i świecie, w znacznej mierzez zresztą są to odsetki od kapitału częściowo już spłaconego.
Że wszyscy płaczą bo "straty mogą być łogromne"?
A co mają mówić? "Luzik, to na waciki, olać to"???
Bez żartów.
A przy tym - państwo jako takie pieniędzy stracić nie może bo nigdy ich fizycznie nikomu nie pożyczyło (drukarki stoją w pogotowiu) a banki?
Już tam państwa nie pozwolą banków skrzywdzić - nie w ten to w inny sposób wynagrodzą im straty, szczególnie, że to wynagrodzenie pochodzić będzie z naszych kieszeni.
 - "rynki" to fikcja, to tak naprawdę zamknięta sitwa ludzi, którzy NIGDY nie tracą pieniędzy.
Vide zabawa z wejściem Fb na giełdę.
Jeśli ktoś wierzy, że "rynki" są zaskoczone rozwojem sytuacji i że ktokolwiek - poza drobnymi ciułaczami i podatnikami wydymanymi przez państwa - straci na greckiej a nawet ogólnoeuropejskiej awanturze to nic na to poradzić nie mogę, ludzie wierzą też w nieomylność papieży.
 - naet i Gecy nie kwapią się do runu na banki. Owszem, wyciągnęli ostatnio sporo gotówki ale nie na tyle by to wstrząsnęło bankami w Grecji - co tu gadsać o Europie...
 - Europa i tak drukuje "pieniądze" w ilościach hurtowych i to dopiero jest tajemnica: czemu nie ma jak dotąd wielocyfrowej inflacji?
 - USA mają rzeczywiście spore problemy z pieniędzmi: góra długów, masa wydatków, Chiny trzymające Stany za jaja...
Ale raz że coś zaczynają robić z tym swoim bajzlem, dwa - to w dalszym ciągu gigantyczna, innowacyjna, bardzo prężna i stosunkowo jeszcze wolna gospodarka - zdolna jest zatem dźwignąć się z każdego bagna dość szybko w razie potrzeby a trzy - znaczenie Europy jako takiej zdewaluowało się ostatnimi laty znacznie i nikt (w tym i USA) za bardzo nie odczuje jej kłopotów.
 - umówmy się - nie jest łatwo wciągnąć sytych ludzi w wojnę, bez względu na to co pierdolą ludowi trybuni.
Mało kto zechce podnieść dupę z fotela, odstawić szklankę z winem i ganiać po okopach narażając się na odstrzelenie tej dupy tylko dlatego, że ktoś gdzieś coś - nie te czasy.
Zresztą - nawet gdyby to wolno podejrzewać, że raz-dwa zmontuje się misję pokojowo-stabilizacyjną co natychmiast rozwiąże wszelkie Greckie kłopoty - czyż nie?
I nie ma się co ekscytować że "gorące podbrzusze" i że "a w byłej Jugosławii" bo jednak poziom życia w Grecji jest mimo wszystko w dalszym ciągu sporo wyższy.
 - A Polska... no cóż - Polska posługuje się ojro wyłącznie w rozliczeniach zewnętrznych zatem kłopoty tej waluty mają raczej nikły wpływ na polską gospodarkę.
Dziwnym zresztą trafem euro wobec nie tylko złotówki umacnia - o jakich więc właściwie kłopotach mówimy?
Polska gospodarka ma ucierpieć bo w strefie Euro jest nieistniejący kryzys?

Co więc się stanie w Europie w związku z greckimi (nie tylko zresztą greckimi) kłopotami?
Ano - nic się nie stanie :-)
Grecja ucieknie od euro albo nie ucieknie - może to odnieść dwojakie skutki:
1 - parę osób pojmie, że euro to "nieporozumienie"
2 - Euroland pozbędzie się wrzoda - to tylko dla pieniążków lepiej.
Europa dorzuci w takiej czy innej formie kasy zwiększając "pomoc" dla Grecji i innych zagrożonych państw - nie po to by komuś pomagać ale by chronić się przed ruiną projektu pod nazwą "Unia Europejska".
Rzecz jasna pieniędzy nie wystarczy - ile by ich nie było - bo przecież między innymi to właśnie "pomaganie" jest powodem całego bajzlu.
Wdroży się więc jeden i drugi Nowyj Ekomomiczeskij Płan coby dać ludowi zarobić parę groszy (nędzarzom wszak nie bardzo jest co ukraść), dokręci się ludziom tu i ówdzie śrubę, nasili się medialną ofensywę "informacyjną" przekonujacą że "Only Unia", nasili się walka z "kryzysem" obejmując nowe obszary i będzie git.
Do czasu oczywiście, bo że cała ta Unia pierdolnie nie ulega żadnej wątpliwości.

O konsekwencjach "kryzysu" w Europie.

Ale najpierw o samym "kryzysie" i o tym, czemu piszę o nim w cudzysłowie.

Nie wiem czemu – ale zawsze widzę rzeczy nieco inaczej niż się je przedstawia.
Taki kryzys na przykład – wszyscy płaczą i narzekają na srożący się kryzys a ja mimo usilnych starań jakoś go nie widzę.
I to nie dlatego, że jestem ślepy – raczej dlatego że jeśli widzę coś co ma cztery łapy, macha ogonem i szczeka to stwierdzam, że mam do czynienia z psem.
Nie z kozą, stodołą czy nowym modelem telewizora.
Kiedy czytam, że sprzedaż detaliczna (a więc i produkcja) bije wszelkie rekordy, że np. sprzedaż samochodów, szczególnie luksusowych w Jewropie rośnie, kiedy widzę rozgrzebane w Polsce inwestycje (a jest tego prze4cież mnóstwo) a drogi zapchane samochodami mimo absurdalnie wysokich cen paliwa to sorki – nie mogę dostrzec  żadnego kryzysu.
Każdego zaś, kto marudzi że "Bo kryzys panie" muszę w tej sytuacji uważać za… no powiedzmy że człeka naiwnego.
Że Grecja?
A owszem – Grecja ma kłopociki ale na litość!! Nie są one spowodowane żadnym kryzysem a ledwie tym, że dzierżawcy Greckiego państwa przejebali zagrabione Grekom pieniądze, przejebali też te pieniądze które od kogo się dało "w imieniu Greków" pożyczyli i teraz jest płacz.
Ale przecież Grecy żyją – jedzą, piją, mnożą się, budują chałupy i nabywają rozmaite dobra – o co więc chodzi?
O to, że dobry rząd grecki nie ma już kasy na dodatki za używanie okularów?
No nie ma ale też tylko debil mógł się spodziewać, że frajerska kasa nigdy się nie skończy i o ile narzekania debili z racji ich debilizmu są zrozumiałe i mogą być zlekceważone o tyle nie kumam zatroskania rozsądnych ludzi losem Grecji a już prognozowania ogólnoświatowej katastrofy z powodu szerzącego się w Helladzie debilizmu nie pojmuję w ogóle.
No bo popatrzmy na Amerykę i tamtejszą giełdę – naszpikowaną znawcami ekonomii, finansowymi guru i w ogóle finansowymi geniuszami jak kapłon słoniną.
Parę dni temu dostali tam wielokrotnego orgazmu nabywając masowo akcję firmy za pieniądze wielokrotnie przewyższające wielokrotnie nie tylko jej wartość ale i prognozowane na dobrych parę lat przychody.
Przecież Facebook (bo o nim piszę) ma 4 miliardy dolców przychodu i 1 miliard dochodu – a uzbierał od kretynów kupujących jego akcje w "debiucie" nieco ponad sto miliardów. 

Żeby doczekać się zwrotu z inwestycji trzeba by czekać 100 lat!!!
Kryzys?
Jaki kryzys skoro setki (tysiące?) ludzi wyrzuciło w błoto – czy tam dało hochsztaplerom co na jedno wychodzi – kupę swojej własnej kasy?
Wracamy na europejski przylądek – w słodkiej Francji Sarko zaksięgował jako realnie istniejącą kasę 20 miliardów ojro które miały dopiero wpłynąć po przeprowadzeniu planowanej podwyżki ichniego VATu.
Tym samym zostawił Hollandowi dwudziestomiliardowe manko w kasie – to usprawiedliwia pierdolenie o kryzysie?
Czy przez to Francuzi przestaną żłopać to swoje chujowe beaujolais, żreć ser,  produkować i sprzedawać gówniane renówki?
Oczywiście że nie – a założę się, że produkcja i sprzedaż winka, serka i samochodzików wzrośnie.
A skoro wzrośnie to co – KRYZYS?
Już kumacie?
W normalnych warunkach coś takiego jak kryzys jest NIEMOŻLIWE – ludzkie potrzeby są nieograniczone podobnie jak ludzka inwencja w ich zaspokajaniu - to przecież oczywiste, czyż nie?
Nie żyjemy w normalnych warunkach co prawda ale też żeby mówić o jakimś kryzysie konieczne jest aby poziom życia ludzi spadł i to znacząco tyle że ten spadek nie może dotyczyć ludzi żyjących z grabieży.
Jeśli więc w takiej Grecji brakuje pieniędzy na dodatki do pensji dla kogoś pracującego  na piętrze a nie na parterze, jeśli brakuje kasy na wypłatę wyłudzonych wcześniej pod pozorem ubezpieczeniowych składek emerytur, jeśli nie ma z czego zwrócić pożyczonych i przepierdolonych pieniędzy to to nie jest żaden kryzys a po prostu sprawa się rypła i złodziejstwo wyszło na jaw.
Z jakiegoś nieznanego mi bliżej powodu – ukarani za złodziejstwo muszą być nie złodzieje a ci, których się okrada i co jeszcze bardziej zdumiewające – nikt przeciwko temu nie protestuje.
Co więcej – ze śmiertelną powagą rozważa się ewentualne skutki jakie ujawnienie złodziejstwa w Grecji spowodować może w naszym smutnym kraju.
Zapewne jakieś tam konsekwencje i to pewnie niemiłe być muszą, bo takie są skutki kumania się z szubrawcami, ale…  nie znowu takie straszne, jak przedstawia się to ludziom do wierzenia.
Poczytajcie co pisze o nich zazwyczaj trzeźwy Xsior a potem – jeśli zechcecie – wróćcie sprawdzić jak widzę to ja.

Nie rozumiem Was ludzie...


Serio, przestaję kumać ludzkie motywacje. Może to ze starości...
Zaraz napiszę o co mi chodzi ale najpierw tytułem wprowadzenia osobista historyjka - nie po to by się żalić ale po to byście nie mieli wątpliwości, że wiem o czym piszę.

Życzenia Wielkanocne dla bydełka.

Post zawiera treści obraźliwoe o słownictwo uważane powszechnie za wulgane

Herr Franz Ziereis - będący komendantem niemieckich obozów koncentracyjnych w Austrii raczył kiedyś przemówić do Polaków siedzących akurat w Mauthasen rozpoczynając speech w taki sposób:
- Świńskie psy, narodzie wyklęty przez Boga... widzę, że nikt nie chce pracować, nie ma tempa pracy. Jak nie będziecie pracowali, to odbiorę żarcie i w dwa tygodnie wszyscy wyzdychacie. Czy ta kupa gnoju zrozumiała?

- Tak jest! 


Wkurwiasz mnie narodzie.
Co prawda w przeciwieństwie do prawdziwych Wolaków i innych pierdolców nie wiem co to takiego "naród" ale posługuję się owym słowem-wytrychem na określenie populacji Polaczków.
A tak - Polaczków.... Imć pan Ziemkiewicz (sam nie wiedzący z której strony i do czego dupę nosi) ukuł określenie "polactwo" - też niezłe, ja jednak wolę "polaczków" jako jednoznacznie pejoratywne i przepełnione pogardą.
Nie wiem co to "maród" bo nie potrafię dopatrzeć się nieistniejących związków kulturowych między Kaszubem a mieszkańcem Podkarpacia, nie widzę wspólnego językowego rdzenia między śląską gwarą a tą, którą posługują się Mazurzy.
Wiem natomiast, że przez nasz nieszczęśliwy kraj maszerowali przez wieki w tę i wew tę żołnierze niemieccy, szwedcy, francuzi z rozmaitymi Mamelukami, Turcy, Tatarzy, Mongołowie i przedstawiciele narodów Związku Radzieckiego i tylko kretyn zakładać może, że wieczorami na popasach troszczyli się o antykoncepcję.

Najpierw życzenia - otóż życzę wam, żeby paliwo do waszych wylizanych autek (KONIECZNIE z klimatyzacją!) kosztowało minimum 20 złotych za litr (na poczatek) a chlebuś - złotrych piętnaście. Inne produkty żywnościowe - proporcjonalnie.
Wszystko to rzecz jasna przy zamrożeniu na lat 200 wynagrodzeń na obecnym poziomie.
Życzę wam z całego serca, by wprowadzono prawa nakazujące wam uzyskać zezwolenie (opodadtkowane) na odanie stolca - może być to tygodniowy ryczałt.
Życzę wam abyście znajdowali się pod permanentną obserwacją kamer a każde wasze słowo powinno być nagrywane.
Życzę wam - bezwolne bydło - aby wasi wybrańcy zasiadający w "parlamencie" czy grzejący dupy na dowolnym nomenklaturowym stołku mieli prawo wymyślić i wprowadzić w trybie natychmiastowym każde prawo pazbawiające was resztek mienia, "wolności" i w ogóle wszystkiego przy czym każdy protest, choćby nawet wyrażający się w piśnięciu: "Łokurwa" powinien być karany niewolniczą pracą przez okres lat minimum pięciu.
Życzę wam, byście na każde skinienie byle plebana wystawiali zadki do penetracji albo - w zależności od plebanowego życzenia) otwierali szeroko buzie w tym samym celu i uiszczali przy tym  DOBROWOLNE acz wysokie opłaty za łaskę jaka was dzięki temu aktowi spotyka.

Jednym słowem, powtarzając za udręczonym Adasiem Miauczyńskim z głębi serca wołam "A chuj ci w dupę, staaary" rozciągając to życzenie na całą populację ludzi, których skurwysyn LOS uczynił momi rodakami.

Pora na uzasadnienie mojego "antypolskiego" podejścia.
Otóż całkiem dobrowolnie dajecie się od z górą dwudziestu lat (wcześniej w nieco mniejszym zakresie) jebać każdemu gamoniowi, który "dojdzie do do władzy" a którego w istoicie sami sobie wybieracie.
W dupie macie to, że szubrawcy przez was wybrani czynią z was niewolników, a jeśli już podpuszczeni przez mądrzejszych od was protestujecie to nie przeciwko temu, że takie np. ACTA robią z was wszystkich nie tylko przestępców, nie tylko nakładają na was obowiązek donoszenia (bo kapować to wy akurat lubicie, nie?) ale i zakładają wam na pyski kaganiec.
Nie - to to są drobiazgi - wam kurwa chodzi o to, że nie będziecie sobie mogli ściągnąć z sieci jakiegoś gównianego filmu albo równie fajansiarskiej "muzyki".
O!!! to jest powód godny tego, by ruszyć dupę i "protestować": "Nie będzie mi wolno ściągnąć jakiejś piosneczki o której za pół roku nikt już pamiętać nie będzie - buuu, totalitarny rząd".
Jaracie się "wielką imprezą" pn. Euro 2012 która okaże się toatalnym blamażem - pod każdym względem - już zresztą okazała się obciachem - "Polaka w budowie" to tak naprawdę Polska porozpierdalana i okradana.
Państwo polskie firmuje budowę autostrad - których czemuś ukończyć się nie da (bo trzeba je od razu remontować), jakichś gównianych stadionów "otwieranych" po osiem razy i całej w ogóle infrastruktury.
Że co? Że jednak stadionów parę oddano?
A zdajecie wy sobie matoły sprawę z tego, że takie (a i o wiele większe i lepiej wyposażone) stadiony gdzieś na świecie buduje się co prawda za połowę kosztów ale za to kilkakrotnie szybciej i nikt z tego narodowego święta nie robi?
I że robią to prywatni przedsiębiorstwa a nie PAŃSTWO?
Więc może przestańcie się masturbować stadionami.
Godzicie się na życie w państwie, którego funkcjonariusze (no ja pierdolę - funkcjonariusze państwa!) układają rozkład jazdy pociągów. Pociągi te zresztą zapierdalają ze średnią oszałamiającą prędkością 25 km/h. W dwudziestym kurwa pierwszym wieku.
Żyjecie - wcale nie protestując - w państwie, w którym najbanalniejsza sprawa w sądzie trwa latami a sądy i prokuratura potrafią interpretować prawo w sposób o jakim nie śniło się radzieckim towarzyszom w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku.
Ale co tam - dla was ważne jest co innego, dla was którzyście polecieli do urn masowo głosować za przystąpieniem do UE skuszeni dziadowskimi dopłatami (no i na wewzwanie "papieża Polaka" co to wszyscy o nim gadają, że "Wielki" - bo on takiego zrobił ze jest "wielki" - wie kto?).
Nachapilście się kurwa dopłat? Na pewno...
Jesteście durniami - trzymacie "polityków" którzy wabili was, że będziecie mogli zapierdalać na polach Europy a do pustych łbów wam nie jebnęło, że zasranym obowiązkiem polityka jest dbać o to, by jego krajanie pracowali w Ojczyźnie dla jej dobra.
Ale nie - dla ws szubrawiec mówiący jakie to kokosy na was spadną w np. holenderskich szklarniach "jest OK".
Nie robi na was wrażenia, że - jak onegdaj podały telewizje - jedna szumowina z drugą szumowiną DOGADALI się co do tego, ile będziecie pracować.
Czy wy kurwa w ogóle rozumiecie sens tej informacji?
"Ja ze szwagrem dogadaliśmy się, że macie co miesiąc przelewać na nasze konto po pięć złotych".

Jesteście godni pogardy...
A herr Ziereis wcale jak widać się nie mylił.

ACTA kryzysu

No dobrze - może parę słów na temat poważny albo i nawet "poważny".
Bo cóż może być poważniejszego niż kasa? Wiadomo, że wszystko inne jest o wiele ważniejsze niż kasa, ale tylko do czasu, kiedy jakąś tam kasę mamy bo kiedy jej brak to hierarchia wartości co nieco się nieco zmienia.
A że nad tą kasą od jakiegoś już czasu z coraz większą troską pochylają się nasi Umiłowani Przywódcy pod pretekstem straszliwego kryzysu to i mnie wypada się nad nim choć trochę pochylić.
Co prawda napisałem coś na temat tego kryzysu tu i ówdzie kpiąc sobie i z samego kryzysu i z jego piewców, ale - jak to się mówi - wyszły nowe okoliczności.
Ściśle - jedna okoliczność w postaci złowrogich ACTA co to nie zawierają niczego, czegu już w naszym prawie nie ma.
(Na marginesie - jest co prawda w naszym prawie konstrukcja zaczerpnięta żywcem od Wyszyńskiego (to taki naczelny prokurator u pana Stalina) że "Wiedział - nie powiedział" (art 58 par 12) ale ACTA twórczo cudowny artykuł 58 rozwijają i mamy tam już nie tylko "Wiedział - nie powiedział" ale "Mógł wiedzieć a nie powiedział" - i jeb - nie ma sieci i oglądania pornoli, chyba, że w kafejce czy u kumpla.)
Co ma rzekoma ochrona własności intelektualnych (rzekoma, bo coś takiego jak wlasność intelektualna NIE ISTNIEJE) do szalejącego kryzysu?
Ano ma bardzo wiele i o tym właśnie napiszę kilka słów.
Otóż Internet to prawdziwe paskudztwo - łazi jeden z drugim (kiedy już obejrzy te 3 minuty pornola a nie ma akurat nic ciekawego do ściągnięcia) po rozmaitych stronach i CZYTA.
Samo w sobie to czytanie oczywiście jest dobre, ale niektórzy czytają nie tylko to, co też pan premier ma do zakomunikowania (i dobrze, bo zakorkowaliby mu serwer na amen) ale czytają też "inne treści", nierzadko w obcych, nie tylko europejskich językach.
I to nie jest dobrze.
Bo kiedy taki ja marudzę, że w sumie to lud pozwala się dymać rządom przy pomocy drukowanego bez pokrycia "pieniądza" to jeszcze pół biedy ale kiedy takie coś przeczyta który po angielsku to jeszcze jest gotów zacząć się zastanawiać.
A jest nad czym, bo według ostatnich szacunków poświecie błąka się z górą osiem razy więcej pieniądza niż wynosi wartość towarów i usług.
To sporo, bo oznacza ni mniej ni więcej, że jeśli masz człowiecze 1000 złotych to tylko Ci się tak wydaje - tak naprawdę masz ledwie 111 złotych i 11 groszy, bez względu na to w jakiej walucie.
To nie wszystko, bo "pozwoliliśmy" rządom na to, by nas w dowolny sposób zadłużali - przy czym pieniążki z pożyczek mają tę dziwną właściwość, że kiedy je rząd wydaje to wydaje tzw, pusty pieniądz ale kiedy pożyczkę spłaca - spłaca je już pieniędzmi realnymi a w każdym razie WYPRACOWANYMI przez nas.
Stąd też i mamy dziwaczny nibykryzys - produkcja w krajach Europy (w sumie to wszędzie, ale nas interesuje Europa) rośnie, sprzedaż rozmaitych dóbr również bije kolejne rekordy a kasy brakuje jedynie rządom i ich złodziejskim agendom jak np. ZUS.
Warto tu przypomnieć sytuację w Argentynie sprzed kilku lat - wystąpił tam "głęboki kryzys:, krach i w ogóle mogiła - okazało się, że argentyński rząd nie tylko roztrwonił sporo pieniążków, nie tylko zadłużył ppaństwo (a w ięc w istocie - obywateli) ale doprowadził do sporej inflacji.
Jakoś nie słychać o tym, by ktoś wyciągnął lekcje z argentyńskiej "wpadki" - jeśli już, to twórczo przyadaptowano argentyńskie błędy.
Bo dnem tego wszystkiego pozostaje to, że jednak te długi zostały spłacone (czy są spłacane w dalszym cięgu), straty "instytucji finansowych wyrównane a rozmaite "dziury budżetowe połatane.
Wszystko to, realnymi, WYPRACOWANYMI przez ludzi pieniędzmi, a że długi w chwili zaciągania to były puste, nic nieznaczące, "wykreowane" pieniądze to oczywistym się staje, że ktoś gdzieś te prawdziwe pieniądze schował :)
Dokładnie to samo, tyle że na o wiele większą skalę i w nieco łagodniejszy sposób dzieje się teraz na całym świecie ze szczególnym uwzględnieniem Europy a najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że "naprawianie" syfu zlecono tym samym ludziom, którzy do niego doprowadzili - jak na przykład panu Tuskowi.
I żeby uzmysłowić niektórym skalę - jest akurat "na tapecie" sprawa z pożyczką  7 miliardów euro jaką Polska udzielić ma MFW - rozmaite najmimordy strzępią języki po telewizjach, że to dobrze, że to źle, że to konieczne albo że zbędne.
Podobnie zresztą dzieje się w całej Europie "szukającej sposobów zabezpieczenia sobie czegoś tam".

Zestawcie to proszę z tym, że prywatny wycieczkowy statek, którym jakiś matoł wjechał niedawno na skały wart był w chwili, liedy wypływał ze stoczni pół miliarda euro.

I zestawcie to z tym, że "oszczędności" jakie rząd niby to w Polsce robi dokręcając nam coraz bardziej śrubę warte są według optymistycznych zapewnień zawsze prawdomównego płemieła coś koło 10 miliardów euro w ciągu dziesięciu lat...

No - jak tam jest, tak jest, ale przyznasz sam/a, że w tak napiętej sytuacji, kiedy byle kto - choćby i Ty - poczytasz sobie o tym i zrozumiesz, że jesteś ordynarnie walony/a na kasę już nie to, że każdego dnia ale także wtedy kiedy śpisz - dobrze jest mieć "narzędzie" pozwalające zamknąć kazdemu gębę, choćby pozbawiając go dostępu do sieci?
I dobrze też mieć haka, bo skoro nawet ja ściągnąłem sobie z sieci kilkanaście piosenek to Ty na pewno dokonałeś/aś o wiele poważniejszych przestępstw przeciwko własności intelektualnej. 

Skąd tyle tego gnoju?

No dobrze - ale jaki jest związek między tym, że szereg szubrawców tworzy od stuleci organizację zbudowaną na oszustwie i złodziejstwie i trudni się wyłudzeniami a tym, że w Polsce AD 2011 powoli nie daje się normalnie żyć?
Przecież od wielu lat istnieje rozdział państwa i kościoła, w państwowych władzach od "przedwojny" nie zasiadają "duchowni" a nawet za pierwszej komuny przez dziesięciolecia KRK w Polsce był może nie tyle prześladowany ale oficjalnie uważany za organizację wrogą państwu i ledwie tolerowaną.
Jak można więc przypisywać papiestwu winę za coś, na co nie ma wpływu?


Niestety - ma i miał KRK wpływ i to ogromny i to nie tylko na ludzkie postawy ale i wprost na sposób w jaki państwo jest zarządzane a często jest wręcz kreatorem rzeczywistości.

Konieczne jest uświadomienie sobie dwóch rzeczy.
Pierwszą z nich jest to, że jeszcze do niedawna duchowość stanowiła fundament życia - zarówno społecznego jak i życia osobistego ludzi - wszystko było jej podporządkowane.
Nie ma tu znaczenia to, w jaki sposób ludzie ją rozumieli ani to, że część z nich wykorzystywała ten powszechny stosunek do transcendencji dla własnych celów - istotne jest to, że świat "kręcił się" wokół religii.
Druga rzecz to naturalna potrzeba autorytetu. Ludzie - zarówno w masie jak i indywidualnie - potrzebują w życiu kogoś, kto stanowi dla nich rodzaj opoki na której mogą - czy tylko im się tak wydaje - się oprzeć czy kogoś, czyja opinia będzie opinią ostateczną.
Nawet i teraz - kiedy wydaje się, że autorytetów po prostu nie ma jest dokładnie tak samo.
Jedyna różnica polega na tym, że o ile kiedyś autorytetem był arystokrata, władca, "duchowny" czy ktoś z jakimiś osiągnięciami o tyle teraz rolę autorytetów przejęły telewizyjne seriale, półnagie gwiazdy "muzyki", ludzie znani z tego, że są - dzięki telewizji - znani czy po prostu ci, których i znani autorytetami nazywają.
Zawsze w każdym razie ktoś darzony autorytetem był wzorem nie tyle godnym naśladowania ile naśladowanie go jest wręcz obowiązkiem.


Kiedy uświadomimy sobie powyższe - łatwiejsze do zrozumienia staje się nie tylko bezkrytyczne przyjmowanie jako prawdziwe największych nawet i kłócących się ze zdrowym rozsądkiem doktryn ale i to, że postępowanie i zachowanie "autorytetów" było kopiowane w życiu osobistym.
I o ile z czasem durne dogmaty bywały lekceważone i przestrzegano ich tylko na użytek zewnętrzny (jestem wierzący ale niepraktykujący - trudno wyobrazić sobie bardziej bezsensowne stwierdzenie) o tyle sposób postępowania krętaczy bywał przyjmowany jako norma - no bo skoro "ONI" są jacy są i mimo tego - są tym, kim są to przecież oczywistym wydaje się postępowanie w taki sam sposób jak "ONI".

I skoro przez całe stulecia papiestwo w sposób niekwestionowany dzierżyło rządy dusz w Europie, skoro to katolicki ogląd rzeczywistości był obowiązujący to mało dziwne jest, że ludzie - kpiąc w głębi duszy z katolickich dogmatów - całkiem serio starają się naśladować katolicki sposób postępowania.
Czyż więc można się dziwić, że w Polsce (ale i w całej Europie) prawo stanowione jest w sposób tak pokrętny, że można je interpretować w dowolny sposób przy czym ZAWSZE jest to interpretacja na korzyść prawo stanowiących?
Czy można dziwić się, że to prawo - a prawo przecież jest najważniejszym atrybutem państwa - jest wewnętrznie sprzeczne i tak rozbudowane, że często wręcz niezrozumiałe?
Dla mnie to mało dziwne - może dlatego, że wiem jak skonstruowane jest prawo kanoniczne, na jakich podstawach się opiera i jak wygląda jego wykładnia.


Dziwi kogoś może albo szokuje stwierdzenie, że "polityk kłamie"?
Nie?
No i słusznie - politycy mają niemal idealny wzór do naśladowania - kler kościołów katolickich od stuleci mówiący "Nie kradnij" mając ręce po łokcie zanurzone w cudzych kieszeniach, od stuleci mówiący "Nie zabijaj" błogosławiąc działa, bomby i armie idące na wojnę.
Czy można się dziwić, że my wszyscy - w mniejszym lub większym stopniu - kiedy tylko zwietrzymy w tym własny interes - kłamiemy bez mrugnięcia okiem?
Że - o ile istnieje szansa na to, że nikt nas nie przyłapie - kradniemy?
Że - o ile w naszym niby to praworządnym państwie ogłasza się, że "ścigać się będzie korupcję" to przyklaskujemy temu do czasu, kiedy dotyczy to polityczno-gospodarczych mafii ale podnosi się wrzask, kiedy kto chcę ścignąć policjantów przymykających oczka na pijaństwo kierowcy czy kiedy rzecz dotyczy lekarza wypisującego nam bezzasadnie L-4? 
Normą było, jest i będzie "Pracuje się Gie-eSie, zawsze się coś przyniesie" mimo że w miejscu Gie-eEsu jest teraz jakaś korporacja.


Na koniec dwa słowa o protestantyzmie (nie ma miejsca by się o tym rozpisywać) i o tym, czy i w jaki sposób wpływał on na ludzi.
Nie jestem szczególnym entuzjastą różnych protestanckich denominacji - nie tylko że niemal żadna z nich tak do końca z katolicyzmem nie zerwała ale w miarę jak brat papiestwa - socjalizm - ogarnia świat - protestantyzm zmieniać się zaczyna w farsę.
Co by jednak nie mówić - jeszcze do niedawna w krajach skandynawskich nie trzeba było zamykać mieszkań a pozostawiona na ulicy walizka stała tam po kilku godzinach.

W USA prezydent Nixon nie dlatego musiał zrzec się urzędu bo podsłuchiwał ale dlatego że w tej sprawie skłamał a i imć pana Clintona chciano z urzędu złożyć za matactwa w kwestii "nie miałem stosunków seksualnych z tą kobietą".

Krótko o historii

Wbrew temu co sobie może ktoś myśli nie mam zamiaru pisać ani o tym, że "a bo u nas pleban to pije i nie przepuści żadnej lasce" ani o przekrętach Komisji Majątkowej - o tym poczytacie w Faktach i Mitach albo u pana Urbana czy posłuchacie co o tym ma do powiedzenia pan Palikot.

Skupię się na jednej tylko rzeczy, która ma gigantyczny wpływ na postępowanie Rzymsko-Katolickiego Kościoła jako całości i jego licznych faktorii na świecie a która przy tym wedle własnych słów cudacznie odzianych panów zwanych papieżami stanowi "jedyny" w sumie a na pewno główny przedmiot zainteresowania..
Ta rzecz to MORALNOŚĆ - coś, czego papiestwo jest pozbawione.
Hmm, no nie, nie pozbawione - każdy ma jakąś moralność, KRK też, tyle tylko, że moralność KRK jest moralnością kotki w marcu.


Sprecyzujmy może co to jest moralność, przynajmniej ta narzucana przez chrześcijaństwo.
Moralnym otóż jest człowiek, który nie kłamie :) W żadnej sytuacji.
Mało - moralnym jest człowiek, który po prostu nie robi tego, co uważane jest za niemoralne - nie kradnie, nie podgląda, nie oszukuje..., generalnie jednak wszystko sprowadza się do tego, by nie kłamać, kłamstwo bowiem jest prapoczątkiem wszelkiego zła.


Katolicyzm tymczasem jako fundament ma kłamstwo - słyszeliście (wszyscy) że katolicyzm trwa od 2000 lat.
Bzdura -  katolicyzm a ściśle papiestwo to wynalazek z początku IV wieku i jego autorem jest cysorz Konstantym zwany - jakżeby inaczej - Wielkim.
Ściśle - prawdziwym wynalazcą był wieszający się przy Konstantynie Euzebiusz z Cezarei.
Nie trzeba dodawać, że od samego zarania to, co papiestwo głosiło jako PRAWDĘ było całkowicie sprzeczne z tym, co mówił Jezus?
Niedługo po ufundowaniu papiestwa dokonało ono największego przekrętu w dziejach świata - posługując się sfałszowanym dokumentem, zwanym "Donacją Konstantyna" papiestwo nie tylko weszło w posiadanie gigantycznych bogactw ale przyznało sobie przywileje o jakich nie śniło się wcześniej nikomu.
Niedługo po tym katolicyzm w osobie Mikołaja I objawił światu kolejną fałszywkę - dektety Izydoriańskie stanowiące podstawę "prawa" jakie narzucono Europie.


Cały ciąg oszustw dokonywanych przez papiestwo i parę inspirowanych przez nie wojen umożliwiło mu przechwycenie w dość krótkim czasie pełni władzy w Europie - do czego ją wykorzystano?
No wiadomo że do gromadzenia możliwie dużej ilości kasy i do powiększania zakresu władzy ale nie tylko - przez całą swoją historię papiestwo promuje antysemityzm (w sumie to jakaś katolicka obsesja z tym antysemityzmem) przekonując, że Żydzi to taki pośledniejszy gatunek zwierząt.
Poczynając od najwcześniejszych "Ojców Kościoła" jak biskup Kalikonu który (wspierany przez "świętego" Ambrożego) kazał spalić synagogę w 388 roku przez zorganizowane prześladowania i pogromy Żydów w całej Europie aż po poparcie udzielone Hitlerowi.
Pod przewodnictwem papieży Europa pogrążyła się na tysiąclecie w ciemnocie i zabobonie i dopiero Reformacja zakończyła a w każdym razie mocno osłabiła rządy ciemniaków.
"Niezmienna" doktryna był na bieżąco korygowana i uzupełniana o kolejne "dogmaty" w zależności od sytuacji i zapotrzebowania.
Jednocześnie w ścisłej współpracy z władcami a później z rządami - KRK miał jeśli nie monopol to w każdym razie przeogromny wpływ na kształcenie i wychowanie ludzi.
Można doprawdy wiele napisać o Kościele Katolickim ale jednego o tej organizacji powiedzieć z pewnością się nie da - pomówić ją o moralne postępowanie.
W krajach, gdzie dominował protestantyzm ludzie nie zamykali drzwi od domów (chyba że za sąsiadów mieli katolików) a protestancki ethos pracy skutkował skokowym rozwojem handlu, nauki a potem - przemysłu.
Ludzie w państwach trwale zainfekowanych katolicyzmem tkwili w biedzie, zacofaniu i ciemnocie, z wyjątkiem rzecz jasna katolickiego kleru opływającego w tym większe dostatki im większa nędza była udziałem ludzi.


I tak jakoś się składa (dziwnie moim zdaniem) że w dwudziestym pierwszym wieku znając fakty historyczne dotyczące papiestwa, wiedząc, że ta organizacja nie tylko ufundowana jest na oszustwach i zwykłym kłamstwie, ba! mogąc bez wielkiego trudu zweryfikować dane i na podstawie jak najbardziej oficjalnych dokumentów przekonać się, że jest to w istocie organizacja przestępcza - ludzie pozwalają na to, by KRK dysponował tak przeogromnymi wpływami.

c.d.n.

Papiestwo, katolicyzm, dżuma...

Kilka kolejnych wpisów będzie o wpływie katolicyzmu na to, w jakich warunkach musimy funkcjonować. 

Żyjemy w dziwacznie zarządzanym państwie.
Nie mam na myśli teraz tego, że pan Tusk i jego rząd jest taki czy owaki, że poprzednie rządy - PiSu, AWSu, UW, SLD i kto tam jeszcze się do rządzenia załapał to w gruncie rzeczy jedna sitwa i to sitwa wywodząca się wprost z PRL - wszak pan Miller żadnym opozycjonistą nie był, pan Kwaśniewski też przeciw komunie nie protestował...
Wielu ludzi utrzymuje, że za fatalny stan państwa odpowiada brak dekomunizacji i pozwolenie by decydujący głos w kluczowych sprawach mieli ludzie w taki czy inny sposób powiązani z pierwszą komuną.

To oczywiście prawda, tyle tylko, że nie cała, to ledwie mała i niewiele znacząca część prawdy - oczywiście moim tylko zdaniem.Otóż w mojej opinii głównym winowajcą wszechogarniającego syfu i nieudolności panujących w Polsce jest... katolicyzm jako taki i specyficzna, polska jego odmiana.
Nie wierzycie?
Ano - popatrzmy.
- Czy przypadkiem z górą 90% populacji Polski nie deklaryje się jako katolicy?
- Czy katolicyzm nie jest w Polsce równie powszechny jak powietrze?
- Czy nie jest prawdą, że lościół katolicki ma i zawsze miał wpływ na wychowanie i to on kształtował życiowe postawy poddanych jego indoktrynacji owieczek?
- Czy przypadkiem nie jest tak, że - obojętnie czego rzecz nie tyczy - ZAWSZE znajdzie się już nie to, że autorytet ale całe środowisko przywołujące katolicką religię jako argument ZA (albo Przeciw) jakiemuś rozwiązaniu?
Odpowiedź na wszystkie powyższe pytania jest twierdząca - nie bardzo więc jest nad czym debatować, prawda?
Powie ktoś może: "Zaraz zaraz, jaką winą kościoła, że ludzie nie słuchają jego nakazów i zaleceń?"
I będzie miał rację a raczej miałby, gdyby nie to, że ludzie to nie są maszynki i choć rzeczywiście często działają według nakazów i zakazów czy wpajanej im ideoologii to jednak w swojej masie zawsze kierują się też tzw. zdrowym rozsądkiem.
A ten podpowiada, że skoro naczelną zasadą katolicyzmu, jedyną zresztą jaka przestrzegana jest z żelazną konsekwencją od zarania papiestwa jest "Nasz interes jest interesem nadrzędnym i każde świństwo jakie popełnimy jest nim usparawiedliwione" to podświadomie przykmuje to za odnoszące się i do wlasnego postępowania.
Tak się bowiem składa, że katolicyzm to pasmo kłamstw, oszustw i zbrodni popełnianych bez zmrużenia powieki w imię... własnego interesu.
Wszystko w katolicyzmie jest fałszem i to fałszem podawanym ze śmiertelną powagą jako niezmienna "od zawsze" prawda a nawet PRAWDA, więlszość dogmatów ułożono wyłącznie w celu uzyskania, zwiększenia i ugruntowania władzy nad ludźmi - i to władzy nie tylko materialnej ale przede wszystkim władzy nad umysłami, co niestety w znacznej mierze się udało a czego skutki odczuwamy na każdym kroku, kiedy tylko mamy do czynienia z nieudolnością, złodziejstwem i pogardą.

Nie jest przypadkiem, że kraje w których papiestwo traktowano tak, jak na to zasługuje - czyli jako organizację przestępczą - cywilizacyjnie i materialnie rozkwitły i do czasu kiedy większość z nich opanowała inna, blisko z katolicyzmem spokrewniona zaraza - socjalizm - trwała w nich niemal nieprzerwana prospierity.

c.d.n.

Państwo a KROKODYL

Wczoraj w telewizorze pokazało że w Rosji wyprodukowano jakowyś syntetyczny narkotyk którego JEDNORAZOWE zażycie w 97 wypadkach na 100 powoduje zgon.
I to nie jakiś tam złoty strzał (co może jest nawet przyjemne) ale długo trwającą, bolesną agonię w czasie której ciało gnije jak przy trądzie i w ogóle.Okraszono to zdjęciami delikwentów - no rzeczywiście mało to przyjemne.


Na innym jakimś kanale uraczyło nas (mnie) obrazkami z bodajże Ameryki Południowej na których tubylcy siedząc w kucki przed chałupinami handlowali jakimiś paciorkami dla turystów.
Dzicy ludzie bez zębów, odziani "nędznie", te chałupy ledwo się kupy trzymają, te dzieciaki bawią się jakimiś klockami w kurzu drogi razem z wychudzonymi psami, szaman chodzi i zbiera reket, prądu nie ma... no rozpacz.

Co ma jedno z drugim wspólnego? zapytacie.
A wszystko, bo drugie wypływa z pierwszego - odpowiem.

Jest w nas, ludziach takie jakieś podejście do innych, że kiedy kto żyje inaczej niż my, to przekonani jesteśmy, że na pewno mu źle i TRZEBA to zmienić.
Ktoś ćpa - toż to przecież niezdrowe, dla dobra ćpaczy trzeba tego zakazać!
Ktoś mieszka w bambusowej chacie?
No jak to tak - powinien mieszkać w porządnym, murowanym domu.
Dzieciaki zamiast w szkole - na ulicy, w kurzu i pyle (albo błocie) bawią się z na wpół zdziczałymi psami?
To nie-do-pu-szczal-ne!!!
Jest tak, prawda?
"Przecież można zrobić tak, żeby oni żyli jak my..."


Pominę tymczasem fundamentalne, wolnościowe podejście: "A co Was to do k...y nędzy obchodzi?", zajmę się czymś "trudniejszym", przedstawię mianowicie pewien ciąg przyczynowo-skutkowy.
Otóż pan A w wieku lat powiedzmy dwudziestu spróbował jakiegoś narkotyku - powiedzmy, że kokainy.
Spodobało mu się, bo to i rozum szybciej działa, fizyczna wydolnośc czasowo wzrasta, nastrój jakiś taki lepszy...
Wciągnął się w to wciąganie ale jest kłopot, bo to nie są tanie rzeczy jednak i żeby raczyć się koką regularnie trzeba być naprawdę zamożnym człowiekiem.
Ale są przecież inne, o wiele tańsze prochy - wyprodukowane gdzieś w jakiejś szopie przez panów chemików, więc - jakoś pan A daje sobie radę.
"Jakoś" co nie znaczy, że dobrze - to w dalszym ciągu spory wydatek a przy tym - te syntetyczne prochy mocno uzależniają i pracować się nie che więc pan A zaczyna się staczać.
Kasy brakuje więc "trzeba" wyżebrać/ukraść/puścić się...
Coraz trudniej o pieniądze, więc pan A oszczędza na wszystkim a ściśle - wszystkie pieniądze wydaje na coraz to gorsze prochy.
Nie dba o zdrowie, wiecznie zmarznięty i głodny co w prosty sposób prowadzi do chorób - nie leczonych rzecz jasna.
Za zdobyte w taki czy inny sposób kupuje odurzające śmieci przyrządzane w puszce po farbie w jakiejś piwnicy z dodatkami, które nieprzywykłych ludzi zabiłyby od razu - jego zabiją po jakimś czasie o ile wcześniej nie zakosztuje "złotego strzału" albo strzału zwykłego - przy próbie rabunku albo jeśli nie złapie jakiejś poważniejszej choroby.
Zwykle jednak nabywa albo narkotyk będący w istocie trucizną - jak ów rosyjski KROKODYL.


A kiedyś w Chinach w palarniach opium panowie pykali sobie te fajeczki przez dziesięciolecia i dożywali w dobrym zdrowiu i nastroju do późnej starości...
Że demagogia?
Może i tak, ale co, gdyby narkotyki były produkowane pod takim nadzorem jak leki, co, gdyby działka zamiast kosztować 200, 300 złotych (czy 40 w przypadku tańszych narkotyków) kosztowałaby sześć pięćdziesiąt?
Czy przypadkiem pan A ćpając sobie z lekka nie miałby na leki, ubranko, jedzenie i leki w przypadku choroby bo w ogóle byłby w stanie pracować?
Nawet bardzo zaawansowani kokainiści czy heroiniści o ile tylko mają dość środków na podstawowe potrzeby funkcjonują i to produktywnie do wieku emerytalnego.


No ok - co pan A na wspólnego z tymi "dzikimi"?
Ano tyle tylko, że pełni dobrych chęci ludzie niegdyś uznali, że narkotyki są zmaterializowanym złem i należy je tępić wszelkimi dostępnymi środkami.
Tępią, ale nie biorą pod uwagę pewnego drobiazgu - to, że parę osób lubi się od czasu do czasu odurzyć wynika z samej istoty ludzkiej natury i NIC tego nie zmieni.
A skoro nie zmieni - to zawsze będzie ktoś, kto potrafi potrzebującym zapewnić substytut pożądanego przez nich dobra - choćby tym substytutem był ów złowrogi KROKODYL.
Owi amatorzy odurzania się są szczęśliwi pozostając w stanie - pemanentnego czy sporadycznego - odurzenia dokładnie tak samo, jak szczęśliwi są dzicy tubylcy wciskający gówniane pamiątki turystom i jak szczęśliwe są ich dzieci bawiące się z tymi psami w błocie.
Można oczywiście zmusić ich do założenia europejskich ubrań, dać im telewizor i zmusić do wysłania dzieci do szkoły - tyle tylko, że oni tego NIE CHCĄ!

A skoro nie chcą - to będą przeciw temu protestować z czym mniejsza, bo o wiele groźniejsze jest co innego.
To mianowicie, że część owych "dzikich" uwierzy, że MUSZĄ zmienić tryb życia, porzucić wioskę w dżungli i zacząć "żyć jak ludzie".
No i jadą do miast, gdzie budują sobie favele, gdzie rządzą gangi, gdzie narkotyki (KROKODYL, bo przecież nie kokaina) to norma, gdzie nie ma pracy, szkół i zasięgu telefonów komórkowych.
Od czasu do czasu "oczyszcza się" te favele - cokolwiek by przez ten eufemizm rozumieć - ale niemal natychmiast sytuacja wraca do poprzedniego stanu.

I w jednym i w drugim przypadku, motywując to szlachetnymi pobudkami (fałszywie, o czym może innym razem) pozbawiono ludzi możliwości prowadzenia życia według ich pomysłu.
Czasem przemocą, czasem perswazją, czasem wytworzeniem presji...

I w jednym przypadku i w drugim korzyści nie ma żadnych, szkody są gigantyczne i często takie, których nikt nie przewidział ale za to jest pretekst do "walki" z tymi szkodami.
Powodując kolejne, zawsze większe szkody.

Bo to co nas podnieca...

O tym co tak naprawdę nas podnieca może innym razem - dzisiaj zgodnie z wyobrażeniami p. Maryli o kasie.
O kasie a raczej o jej rzekomym braku czyli o szemranym kryzysie.
Szemranym, bo wbrew temu co wciska się ludowi - żadnego kryzysu nie ma.
Owszem - "rządom" niby brakuje pieniędzy ale dlaczego nazywać to od razu kryzysem?
Kryzys to przede wszystkim (niekorzystna) sytuacja jaka wytwarza się w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń a nadto - dla jej naprawy wymagane jesy podjęcie jakichś nadzwyczajnych środków.


Tymczasem to, z czym mamy do czynienia nie tylko można było przewidzieć ale wręcz jest prostą konsekwencją wcześniejszych działań.
O jakim niespodziewanym wydarzeniu może być mowa?
To jakaś nowina, że jak się nie pracuje to dóbr nie przybywa?
Czymś niezwykłym jest, że kiedy pożycza się od kogoś kasę to ktoś wreszcie powie: "Oddaj"?
Naprawdę guru od ekonomii politycznej (czyli czegoś nieistniejącego) w rodzaju pp. Balcerowicza, Kołodki i ich odpowiedników w Polsce i za granicą są zaskoczeni tym, że wypuszczanie fałszywych pieniądzy mających oparcie wyłącznie na ich gówno wartych opiniach i nieistniejącym zaufaniu do rządów MUSI skończyć się "kryzysem"?
No litości...
Albo to zwykjłe matoły albo szubrawcy gotowi dla paru groszy i władzy doprowadzić całe kraje do ruiny - tertium non datum.

Ale załóżmy uprzejmie, że to rzeczywiście dla nich zaskoczenie - popatrzmy więc na owe "nadzwyczajne" i "wyjątkowe" środki zaradcze którymi "walczy" się ze straszliwym kryzysem.
Jak nie podniesienie wieku emerytalnego (karygodne samo w sobie, podobnie jak i cały
system grabieży zwany "systemem emerytalnym") to nieśmiertelne podnoszenie podatków.
W Polsce - co jest kuriozum - elektryczność obłożona jest podatkiem akcyzowym, teraz akcyza będzie i na węgiel :)
Pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno akcyza to był podatek od towarów luksusowych...
Sporo więcej jest "działań oszczędnościowych" ale nie chce mi się o nich pisać bo istotą rzeczy jest co innego.
Otóż po pierwsze - państwa zbierają podatki podobno w celu wywiązywania się z obowiązań jakie na siebie wzięło.
Jak łatwo można stwierdzić - jeśli nawet państwa mają zamiar w dalszym ciagu się "wywiązywać" to z całą pewnością na o wiele mniejszą skalę.
Słychać jedynie o "cięciach", "ograniczeniach" i "zaciskaniu pasa" - a podatki nie tylko nie są obniżane (czego należałoby się spodziewać), nie tylko pozostają na dawnym poziomie ale pną się w górę...


Drugą rzeczą jest to, że nigdzie nikt nie ma zamiaru nic zrobić z tym, co jest bezpośrednią przyczyną "kryzysu" - z rozdętą (a nawet napęczniałą) biurokracją, z debilnym, ograniczającym ludzką aktywność prawem, z szemranymi "programami" mającymi rzekomo na celu jakiś rozwój.
Przeciwnie - rozbudowuje się biurokrację, biegunka legislacyjna przeszła z przewlekłej w ostrą fazę,inlacja rośnie a pozostałe dobrodziejstwa socjalizmu mają się jak najlepiej.
Kryzys i walka z nim? Wolne żarty.
Dane dotyczące produkcji przemysłowej wyglądają co najmniej zachęcająco, dane dotyczące produkcji sprzedanej (w tym dóbr luksusowych) biją rekordy - kryzys?


No nie do końca - jest kryzys w jednej dziedzinie i to kryzys poważny. Rzekłbym nawet, że to już nie kryzys a katastrofa.
Ta dziedzina to tzw świadomość społeczna.
Ludzie z jakichś powodów przestali myśleć i przestało im zależeć na czymkolwiek innym niż pełna micha - obojetnie jakim sposobem napełniona.

Serio - społeczeństwo w Polsce (nie wiem jak w innych państwach ale nie sądzę by było tam lepiej) to stado baranów w pełni zasługujących na to, by rządzili nimi wspomniani wyżej matołkowie/szubrawcy.
Już nie tylko bezkrytycznie przyjmuje się jako prawdę objawioną to, co wygłaszają złotouści rzadzący panowie i panie z kolejnych rządów, "eksperci" i "analitycy" rynków - ostatecznie nie wszyscy muszą się wystarczającą wiedzę o zależnościach w gospodarce.
Co znacznie gorsze - w kolejnych wyborach głosuje się na dokładnie tych samych ludzi, ludzi, którzy ponoszą pełną odpowiedzialność za otaczający nas syf.
Bo przypomnę - żyjemy w Polsce:
- w państwie, z którego w ciągu ostatnich paru lat wyjechało "za chlebem" prawie trzy miliony najbardziej wartościowych ludzi
- w państwie zadłużonym na z górą 800 000 000 000 złotych (a to dane wynikające z kreatywnej księgowości - więc zmanipulowane)
- w państwie, w którym samorządy mają pewnie drugie tyle długu, w państwie,
- w państwie, w którym wyprzedano niemal wszystko co było do sprzedania (i nie wiadomo gdzie schowano kasę)
- w państwie niemal już całkowicie pozbawionym przemysłu, gdzie bezrobocie oscyluje wokół (chyba) 15%
I w takim państwie głównymi tematami poblicznego dyskursu jest kuriozalna "walka o krzyż", Zamach którego nie było, nieudolne "ściganie" starego pierdoły, pana generała Jaruzelskiego i to, z kim i w jaki sposób sypia ten czy tamten poseł.


Ludzie - naprtawdę nie widzicie tego, że z własnej woli zmieniacie się w bezwolne bydło?

Jeśli nie - to pozostaje mi jedynie życzyć Wam soczystych pastwisk, wygodnych i wyściełanych czymś miękkim obróżek, coraz dłuższych i lżejszych łańcuchów.
A może już elektryczny pasuch wystarczy?)