No dobrze - może parę słów na temat poważny albo i nawet "poważny".
Bo
cóż może być poważniejszego niż kasa? Wiadomo, że wszystko inne jest o
wiele ważniejsze niż kasa, ale tylko do czasu, kiedy jakąś tam kasę mamy
bo kiedy jej brak to hierarchia wartości co nieco się nieco zmienia.
A
że nad tą kasą od jakiegoś już czasu z coraz większą troską pochylają
się nasi Umiłowani Przywódcy pod pretekstem straszliwego kryzysu to i
mnie wypada się nad nim choć trochę pochylić.
Co prawda napisałem coś na temat tego kryzysu tu i ówdzie kpiąc sobie i z samego kryzysu i z jego piewców, ale - jak to się mówi - wyszły nowe okoliczności.
Ściśle - jedna okoliczność w postaci złowrogich ACTA co to nie zawierają niczego, czegu już w naszym prawie nie ma.
(Na
marginesie - jest co prawda w naszym prawie konstrukcja zaczerpnięta
żywcem od Wyszyńskiego (to taki naczelny prokurator u pana Stalina) że
"Wiedział - nie powiedział" (art 58 par 12) ale ACTA twórczo cudowny
artykuł 58 rozwijają i mamy tam już nie tylko "Wiedział - nie
powiedział" ale "Mógł wiedzieć a nie powiedział" - i jeb - nie ma sieci i
oglądania pornoli, chyba, że w kafejce czy u kumpla.)
Co ma rzekoma
ochrona własności intelektualnych (rzekoma, bo coś takiego jak wlasność
intelektualna NIE ISTNIEJE) do szalejącego kryzysu?
Ano ma bardzo wiele i o tym właśnie napiszę kilka słów.
Otóż
Internet to prawdziwe paskudztwo - łazi jeden z drugim (kiedy już
obejrzy te 3 minuty pornola a nie ma akurat nic ciekawego do
ściągnięcia) po rozmaitych stronach i CZYTA.
Samo w sobie to czytanie
oczywiście jest dobre, ale niektórzy czytają nie tylko to, co też pan
premier ma do zakomunikowania (i dobrze, bo zakorkowaliby mu serwer na
amen) ale czytają też "inne treści", nierzadko w obcych, nie tylko
europejskich językach.
I to nie jest dobrze.
Bo kiedy taki ja
marudzę, że w sumie to lud pozwala się dymać rządom przy pomocy
drukowanego bez pokrycia "pieniądza" to jeszcze pół biedy ale kiedy
takie coś przeczyta który po angielsku to jeszcze jest gotów zacząć się
zastanawiać.
A jest nad czym, bo według ostatnich szacunków poświecie
błąka się z górą osiem razy więcej pieniądza niż wynosi wartość towarów
i usług.
To sporo, bo oznacza ni mniej ni więcej, że jeśli masz
człowiecze 1000 złotych to tylko Ci się tak wydaje - tak naprawdę masz
ledwie 111 złotych i 11 groszy, bez względu na to w jakiej walucie.
To
nie wszystko, bo "pozwoliliśmy" rządom na to, by nas w dowolny sposób
zadłużali - przy czym pieniążki z pożyczek mają tę dziwną właściwość, że
kiedy je rząd wydaje to wydaje tzw, pusty pieniądz ale kiedy pożyczkę
spłaca - spłaca je już pieniędzmi realnymi a w każdym razie
WYPRACOWANYMI przez nas.
Stąd
też i mamy dziwaczny nibykryzys - produkcja w krajach Europy (w sumie to
wszędzie, ale nas interesuje Europa) rośnie, sprzedaż rozmaitych dóbr
również bije kolejne rekordy a kasy brakuje jedynie rządom i ich
złodziejskim agendom jak np. ZUS.
Warto tu przypomnieć sytuację w
Argentynie sprzed kilku lat - wystąpił tam "głęboki kryzys:, krach i w
ogóle mogiła - okazało się, że argentyński rząd nie tylko roztrwonił
sporo pieniążków, nie tylko zadłużył ppaństwo (a w ięc w istocie -
obywateli) ale doprowadził do sporej inflacji.
Jakoś nie słychać o
tym, by ktoś wyciągnął lekcje z argentyńskiej "wpadki" - jeśli już, to
twórczo przyadaptowano argentyńskie błędy.
Bo dnem tego wszystkiego
pozostaje to, że jednak te długi zostały spłacone (czy są spłacane w
dalszym cięgu), straty "instytucji finansowych wyrównane a rozmaite
"dziury budżetowe połatane.
Wszystko to, realnymi, WYPRACOWANYMI
przez ludzi pieniędzmi, a że długi w chwili zaciągania to były puste,
nic nieznaczące, "wykreowane" pieniądze to oczywistym się staje, że ktoś
gdzieś te prawdziwe pieniądze schował :)
Dokładnie to samo, tyle że
na o wiele większą skalę i w nieco łagodniejszy sposób dzieje się teraz
na całym świecie ze szczególnym uwzględnieniem Europy a najzabawniejsze
jest w tym wszystkim to, że "naprawianie" syfu zlecono tym samym
ludziom, którzy do niego doprowadzili - jak na przykład panu Tuskowi.
I
żeby uzmysłowić niektórym skalę - jest akurat "na tapecie" sprawa z
pożyczką 7 miliardów euro jaką Polska udzielić ma MFW - rozmaite
najmimordy strzępią języki po telewizjach, że to dobrze, że to źle, że
to konieczne albo że zbędne.
Podobnie zresztą dzieje się w całej Europie "szukającej sposobów zabezpieczenia sobie czegoś tam".
Zestawcie
to proszę z tym, że prywatny wycieczkowy statek, którym jakiś matoł
wjechał niedawno na skały wart był w chwili, liedy wypływał ze stoczni
pół miliarda euro.
I zestawcie to z tym, że "oszczędności" jakie
rząd niby to w Polsce robi dokręcając nam coraz bardziej śrubę warte są
według optymistycznych zapewnień zawsze prawdomównego płemieła coś koło
10 miliardów euro w ciągu dziesięciu lat...
No - jak tam jest,
tak jest, ale przyznasz sam/a, że w tak napiętej sytuacji, kiedy byle
kto - choćby i Ty - poczytasz sobie o tym i zrozumiesz, że jesteś
ordynarnie walony/a na kasę już nie to, że każdego dnia ale także wtedy
kiedy śpisz - dobrze jest mieć "narzędzie" pozwalające zamknąć kazdemu
gębę, choćby pozbawiając go dostępu do sieci?
I dobrze też mieć haka,
bo skoro nawet ja ściągnąłem sobie z sieci kilkanaście piosenek to Ty
na pewno dokonałeś/aś o wiele poważniejszych przestępstw przeciwko
własności intelektualnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz