wtorek, 12 czerwca 2012

Co to będzie, co to będzie...


Żeby nie było że z pełnym optymizmem zaglądam w przyszłość - napiszę jak według mnie skończy się cały ten kryzys.
Otóż - przede wszystkim nie skończy się, bo jak niby ma się skończyć coś, czego nie ma?
Jasne - zdarzają się rzeczywiste kryzysy wywołane wojnami czy innymi rzeczami ale ostatni taki w Europie był w latach 40 ubiegłego stulecia a lokalnie - pod jego koniec.
Natomiast cała seria kryzysów nękająca ludzi niemal bez przerwy - to albo "kryzysy" wymyślone dla ułatwienia rabunku albo są to zaledwie konsekwencje kretyńskich decyzji politycznych - łączy je wszystkie to, że ich zakończenie wymaga ledwie zaprzestania durnych działań a przezwyciężenie skutków trwać może mniej niż ich wywołanie.


Po raz ostatni udowodnię (w skróconej wersji), że żadnego kryzysu nie ma - jeśli ktokolwiek tak twierdzi jest (no sorki za szczerość) zwykłym idiotą i powinien zająć się robieniem makijażu na zbliżające się igrzyska.

1. Kryzysu nie ma, BO - nawet oficjalnie Polska od wielu lat rozwija się w tempie kliku procent rocznie, inne państwa Europy również (choć nieco wolniej) a na świecie gospodarki takich Chin, Indii czy Brazylii rozwijają się w tempie Formuły 1. sprzedaż (a więc i produkcja) rozmaitych dóbr rośnie, lud ma powszechny dostęp do coraz to nowych zabawek i korzysta z tego dostępu mimo że bywa to kosztowne.

Kryzysofilu - czy słowo "rozwój" jest według Ciebie synonimem słowa "kryzys"?
Jeśli tak - to wypierdalaj do szkoły.

2. Nie ma kryzysu ale kłopoty mają złodzieje i debile...

Nie wiadomo zupełnie dlaczego ludzie w swojej masie zamartwiają się tym, zamiast świętować: "No - wreszcie wyszło na jaw, że to banda szubrawców i matołów, pogońmy skurwysynów w knieje i zacznijmy wreszcie żyć jak ludzie".
Zamiast tego - lud w najlepsze bierze udział w igrzyskach organizowanych mu przez różne szajki - ci są za "67" (ja osobiście jestem za 69 :p) tamci są przeciw, dać/nie dać "Grekom" kilkadziesiąt miliardów, "Powieśmy Jaruzela", czy jak jeden pan posuwa drugiego pana w zadek to jest legalne czy nie?
A tymczasem szubrawcy mimo "kryzysu" walą lud w rogi w najlepsze i w coraz bardziej bezczelny sposób.
Ot - na przykład państwo postanowiło wybudować "Stadion Narodowy".
Stworzyło więc specjalną agendę która zleciła to paru wybranym przez siebie firmom które z kolei wynajęły ludzi żeby popracowali.
Ludzie pracę wykonały ale nie ma kto im za to zapłacić, bo choć państwowa agenda "firmom" kasę (prawda, że naszą?) wypłaciła to już "firmy" podwykonawcom płacić czemuś nie chcą.
W telewizji zaś ten i ów grandziarz z namaszczeniem pierdoli, że "Trzeba szukać rozwiązania sytuacji, w ostateczności sprawę rozstrzygnie sąd".
Rozstrzygnie - za osiem do piętnastu lat jak dobrze pójdzie.
Jednocześnie to samo państwo, które nie potrafi dopilnować wywiązywania się kontrahentów z umów których jest gwarantem wysyła komorników do ludzi, których oszukało żeby wyegzekwować podatki od niewypłaconych im pieniędzy.
No kurwa...  Kryzys, nie?
A nie przypadkiem otwarte oszustwo?
Farsa z ZUSem - "kryzys" w pigułce.
Wszyscy doskonale wiedzą, że kasy tam nie ma i mimo słynnego "67" nie będzie. Nie będzie nawet jeśli "zreformuje się" to gówno i będzie "72" albo i "120" bo istotą tego systemu nie jest wcale to, żeby pieniądze odebrane ludziom tam były po to, by im je kiedyś wypłacić ale żeby było całe mnóstwo synekur i żeby lud miał poczucie, że ktoś o nich "dba".
Zrabowano ludziom pieniądze pod pretekstem "składek", wydano tę kasę na funkcjonowanie tego aparatu rabunku i na różne fajne rzeczy i co jest?
No - jest "kryzys" rzecz jasna.
A co się robi żeby z tego "kryzysu" wyjść?
A usiłuje się ZWIĘKSZYĆ skalę rabunku - zwiększając podatki czy próbując zmusić prywatnych przedsiębiorców do płacenia sporo wyższych "składek".
NIKT w dętej "debacie publicznej" nie zająknął się nawet, żeby tę złodziejską instytucję zlikwidować albo choć przynależność do niej uczynić dobrowolną.
Kryzys?
W Europie jest dokładnie tak samo - szubrawcy pod przymusem lub podstępem odbierają ludziom pieniądze, trwonią je na jakieś gówna i jest płacz, że "kryzys".
Jednocześnie "walczą" z nim pod przymusem lub podstępem odbierając ludziom pieniądze i trwoniąc je na jakieś gówna.

No ok - co więc będzie?

A nic nie będzie, serio.
Będziecie moi drodzy Europejczycy w dalszym ciągu dymani w sposób bardziej lub mniej subtelny, tyle że dojdą nowe preteksty.
Może obniżą podatki od dochodów osobistych (serio) podwyższając za to podatki pośrednie albo zgoła ukryte np. pod postacią inflacji.
Zapewne mimo (tymczasowego) poluzowania biurokratycznego gorsetu wprowadzone zostaną inne mechanizmy sprawowania kontroli - rzecz jasna na wasz koszt.
Będą wam dostarczać możliwości pomalowania pyska i powrzeszczenia sobie na jakichś "mistrzostwach"... co ja piszę - wkrótce będzie "patriotycznym, obywatelskim, moralnym i "po prostu ludzkim" obowiązkiem okazywać entuzjazm. Już zresztą chyba tak jest choć póki co nie ma sankcji za okazywanie obojętności czy lekceważenia.
Obiektywni i niezależni dziennikarze w dalszym ciągu będą szprycować wasze... rozumy prawidłowymi treściami co bardzo ładnie utrwali już zaszczepione odruchy warunkowe.
"Scena polityczna" pozostanie szczelnie zamurowana, żeby zminimalizować ryzyko wypłynięcia kogoś rozumnego.
Oprócz murowania - "nagle na znaczeniu zyskają" osobnicy pokroju JKMa dzięki którym można kanalizować wkurwa co bardziej wolnościowo nastawionych ludzi.
Związki polityków z finansjerą będą się stale zacieśniać, bo inaczej być zresztą nie może - trzeba przecież walczyć z kryzysem, nie?
Szczególnie, że nastąpią straszliwe kataklizmy na "rynkach", walutowe zawirowania (o to najłatwiej, bo przecież ani waluty ani pieniądze nie są żadnymi walutami czy pieniędzmi).
Skutkiem tego zamieszania na "rynkach" będą oczywiście działania oszczędnościowe rządów które wcale nie będą polegać na tym, że rządy zmniejszą wydatki (z wyjątkiem socjalnych) a na tym, że wy przestaniecie szastać kasą, bo wam ją odbiorą w zwiększonych podatkach.
I tyle - żadnych wstrząsów, żadnych kataklizmów, żadnych rewolucji.
Bo - stety czy niestety - rozbrojone ludy w Europie miętkie się zrobiły i ciotowate i za dużo mają do stracenia.
Do czasu, bo taki marazm nie może trwać w nieskończoność i w końcu to wszystko pierdolnie, choć zapewne nie z hukiem.
O czym napiszę w następnej notce.

Brak komentarzy: