poniedziałek, 5 listopada 2012

Dupczenie - czyli ściema tycząca każdego.

(Znowu notka w dwóch albo nawet i trzech częściach. Ale obiecuję się z tym uwinąć w kilka dni)

Pan Orwell chyba jako pierwszy odważył się napisać, kiedy usunie się z języka jakieś pojęcie albo nada mu się zupełnie inne znaczenie to nie sposób potem prawidłowo wyartykułować myśli.
Na przykład: w reklamach - zauważyliście? - nic nie śmierdzi.
Pan postawił klocka w kiblu ale używa odświeżacza, żeby pozbyć się "brzydkiego zapachu".
Zapaśnicy mocują się na salce ale tam wcale nie śmierdzi/cuchnie/wali/capi - tam "brzydko pachnie".
Wiem, wiem - to marketingowy wymóg bo marka nie może kojarzyć się z czymś negatywnym - ale co powiecie o tolerancji ?
Kiedyś to była postawa każąca znosić zachowania które w taki czy inny sposób nas rażą, nie są jednak skierowane przeciwko nam osobiście.
To było kiedyś, bo teraz obowiązuje nowa definicja mówiąca, że żadne zachowania nie mogą nas razić bo nie mamy prawa oceniać innych i każde niemal zachowanie powinniśmy akceptować.
To tylko jedno z pojęć, których znaczenie uległo zmianie nie w wyniku naturalnej ewolucji języka ale w wyniku czyichś celowych działań.
Jeśli będziemy małym dzieciom powtarzać, że puszczanie bąków przy jedzeniu jest ok to nikt nie powinien być zdziwiony, że w restauracjach będzie odór.
Kiedy uda się namówić wszystkich do "bezstresowego wychowania" które jest niczym innym jak zezwoleniem na ustalanie przez dzieci własnych reguł postępowania to chyba oczywiste, że wystarczą dwa pokolenia, by ludzie zachowywali się jak dzieci kiedy będą już dorośli - bo skąd niby mają wiedzieć, że jednak przy stole się nie sra?          
Opierają się na tym mechanizmie rozmaici inżynierowie społeczni wierząc niebezpodstawnie że jeśli na zniewolenie mówić się będzie wolność to ludzie zniewolenie za wolność będą uważać, nawet jeśli obroża będzie ich powoli dławić.
Ale...ludzie podlegają - świadomie czy nie - pewnym naturalnym prawom a te co prawda można terrorem stłumić a nawet przez ciągłą tresurę wzbudzić wobec nich trwałą niechęć ale są silniejsze od każdego terrorysty - bo wynikają z samej natury człowieka i musi się on im poddawać a co najmniej odczuwać silny dyskomfort kiedy je łamie.
Co powyższe ma wspólnego z tytułowym dupczeniem?
A wbrew pozorom ma bardzo wiele.
Popęd płciowy to jeden z najsilniejszych popędów i gdyby komuś udało się uzyskać wpływ na jego postrzeganie- nie potrzebowałby ani armii ani policji ani TVN 24. Zyskałby władzę prawdziwie absolutną!!!
Nie dziwi więc, że kopulacją zajmowali się wszyscy, którzy pragną władzy nad innymi  - od najprymitywniejszych kultur które poza figurką fiuta zbyt wiele nie zostawiły, przez te nieco bardziej rozwinięte w których bzykanie było częścią kultu religijnego aż po mistrzów manipulacji - papiestwo które zajęło się "problemem" w sposób kompleksowy.
Oczywiście nie jest tak, że któryś papa sobie coś tam umyślił i wprowadzał to w życie przez tysiąc lat - to tak nie działa.
Bo mimo że w historii było kilku papieży-geniuszy a na ich rzecz pracowało tych geniuszy Legion to w tym akurat zakresie potrafili "zaledwie" dostrzec możliwość i wykorzystać ją do spodu - co i tak jest oznaką naprawdę wielkich umysłów.
I nie myślcie, że chodzi o banalne wymuszenia - jak kiedy spowiednik polecił małżonce jednemu z naszych królów odmawiać ciupciania póki ten nie podejmie pożądanych przez Rzym decyzji - takie sztuczki to ledwie owoc znacznie wcześniejszych manipulacji.
Opiszę Wam na czym polegała manipulacja, bo mimo tego, że wielu z Was myśli o sobie jako o niezależnie myślących ludziach to i tak Wasze myślenie opiera się wpojonych wcześniej schematach i kalkach, a niekoniecznie na faktach.
Jeszcze nim Konstantyn Wielki wymyślił papiestwo, ba! - zanim jeszcze Kostek się w ogóle urodził - chrześcijaństwo zdążyło przyciągnąć mnóstwo półgłówków, szaleńców i zwykłych cudaków opowiadających o chrześcijaństwie sporo, tyle że bzdur.
Nic w tym dziwnego - tak zwykle bywa kiedy pojawia się coś nowego a popularnego.
Nie ma znaczenia czy robili to celowo, jako "wrogowie Boga" czy z nadgorliwości która jak wiadomo gorsza jest od faszyzmu czy z głupoty - ważne, że zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej od samego autora co też miał on na myśli.
Kupi taki mebel w Ikei i zamiast zerknąć w instrukcję - woła sąsiada, kupują flaszkę i z elementów które miały być łóżkiem budują muszlę klozetową i każą do tego robić kupę..
"Ojcowie kościoła" to właśnie tacy ludzie - bazując na swoich wcześniejszych, diametralnie przecież różnych od chrześcijaństwa doświadczeniach i wyobrażeniach o tym, "jak to powinno wyglądać", nie zadawszy sobie trudu sprawdzenia "jak to naprawdę jest" - formułowali dziwaczne, nie trzymające się kupy teorie, które z czasem stały się dogmatami.
Cieszyli się niejakim szacunkiem u gawiedzi bo z reguły byli to mistycy - a lud uwielbia derwiszy i do dziś szaleńców ma za "dotkniętych palcem Boga". Nieszczęściem potrafili oni pisać albo wśród fanów mieli gramotnych i ich rojenia już w formie pisanej trwały a z czasem wpadły w łapki papiestwa - i nieszczęście gotowe.
Owi mistycy - i ich następcy wypaczyli całkowicie sens biblijnego przesłania w zakresie seksu i moralności; nadali słowom i pojęciom inne niż pierwotne znaczenia a sferę ludzkiej seksualności wrzucili do wora obok morderstw, czarów i innych brzydkich rzeczy..
Seks i wszystko co z nim związane uznano za głęboko niemoralne, grzeszne, wręcz zbrodnicze.
Bo o ile jest prawdą niezaprzeczalną że istotą chrześcijaństwa jest moralność o tyle prawda ta ma odniesienie tylko i wyłącznie do tego, co za moralne zechciał uznać Bóg a co z jednej strony nijak nie może być sprzeczne z ogólnymi prawami tyczącymi ludźmi a z drugiej - skodyfikowane zostało na kartach Biblii.
To zaś co za moralne na podstawie rojeń jakichś pierdolców uznają ludzie zwykle z moralnością wiele wspólnego nie ma.

Ten przydługi wstęp był konieczny, bo - czy to się komu podoba czy nie - to papiestwo i głoszone przez nie bzdury ukształtowały cywilizację w której żyjemy.
Nie podoba mi się to i wiem, że otaczająca rzeczywistość nie podoba się jeszcze paru osobom.
Żeby w ogóle myśleć o uwolnieniu się od wpływu degeneratów - konieczna jest znajomość faktów a nie ich interpretacji - inaczej będziemy żyli w przeświadczeniu że na przykład udział w wyborach "jest ważny" mimo, że o niczym w tych wyborach nie decydujemy a jedynie legitymizujemy szubrawców.

Zachęcam więc do zapoznania się z faktami a te są doprawdy dość zaskakujące.
Niemal sto procent z nas żyje w przekonaniu, że seks stanowi tabu.
Wiem że się nie przyznacie ale przyznajcie sami przed sobą - potraficie pogadać o bzykanku z partnerem/partnerką bez skrępowania i bez emocji? Powiedzmy - przy śniadaniu?
Na pewno tak... Jasne. A z kimś prawie obcym albo przy kimś obcym?
Aaaa - to "sfera intymna", nie? Owszem, intymna - ani mi w głowie temu przeczyć - ale ja mam na myśli rozmowę w tramwaju w drodze do pracy o tym, że "Lubię seks analny tak samo jak klasyczny" prowadzoną równie swobodnie jak rozmowa o kupnie nowych spodni czy butów albo o tym, że kogoś boli zepsuty ząb.
Eeee... no gdzie?
O myciu tych zębów gadacie? O jedzonku? To o co chodzi? O dolegliwościach? To też osobiste przecież.
Tabu i tyle.
To już pierwszy sukces - sprawić by zagadnienie było "wstydliwe", zepchnąć je sfery spraw o których "się nie mówi".
Bo jeśli ludzie o czymś gadają to może łatwo się okazać, że jest całkiem inaczej, niż "trzeba" - czyż nie?
Ale to nic jeszcze - pojęcia jakimi posługujecie się myśląc o rozmaitych aspektach seksu tak się mają do ich pierwotnych znaczeń jak TOLERANCJA.
Serio - i w następnej notce (którą opublikuję jeszcze dzisiaj - dowodnie to wykażę a także (w kolejnym wpisie) wskażę jakie to zrodziło moim zdaniem implikacje.

Brak komentarzy: