No dobra - pora na konkluzję.
Powie ktoś: "E tam, czepiasz się
papiestwa bo masz na jego punkcie pierdolca. Dobrze, załóżmy że to
wszystko prawda, papiestwo rzeczywiście zmieniło znaczenie różnych słów i
pojęć przez co inaczej myślimy o seksie. "Lepiej", "gorzej" - w każdym
razie inaczej. I co z tego? Jakie to ma w ogóle znaczenie - ostatecznie
seks to domena ściśle prywatna i jak niby seksualne zachowania mogą
wpływać na inne dziedziny mojego życia? I tak w łóżku robię co chcę -
więc o co chodzi?"
No cóż - raz jeszcze odwołam się do książki pana Orwella.
Pamiętacie jaka była koncepcja nowomowy?
W
skrócie - ograniczano i modyfikowano język w taki sposób, żeby myśląc
nie można było popełnić myślozbrodni - czyli pomyśleć czegoś złego o
otaczającej rzeczywistości.
Nie było negatywnych określeń a jedynie zaprzeczenia dobra.
"Bardzo dobry" to "plusdobry" a "zły" - "bezdobry".
Choćbyś człowieku chciał - nie pomyślisz że wkoło jest syf, skażą Cię co najwyżej za zbyt mały entuzjazm.
No ale to książka, życie jest bardziej złożone.
Popęd
płciowy jest udziałem każdego z nas, w mniejszym lub większym stopniu
wpływa na nieomal wszystkie podejmowane przez ludzi działania.
Niemożliwe
jest wykluczenie działania popędu płciowego u człowieka (wyjąwszy chyba
ingerencję chirurgiczną lub chemiczną) ale możliwe jest uzyskanie
wpływu na jego postrzeganie.
Wystarczy tylko mieć możliwość
narzucenia określonego sposobu myślenia odpowiednio dużej części
populacji i dysponować środkami nacisku - a tym akurat papiestwo
dysponowało.
Brednie ascetycznych mistyków stanowiły znakomity
"produkt" bo były kreatywnym - choć wypaczonym i bezsensownym -
rozwinięciem zupełnie naturalnej moralności, wystarczyło tylko wpleść je
w doktrynę i uczynić je obowiązującym prawem.
Trzeba pamiętać, że
dla ludzi od początków naszej ery aż do stu czy dwustu lat temu religia
była nie tylko czymś realnym i oczywistym ale i stanowiła główne ich
poza pracą zajęcie i rozrywkę, była dla nich wszystkim i to ona
kształtowała ogląd rzeczywistości.
No i poooszło! seks stał
się w krótkim czasie tabu, już nie jakieś określone zachowania seksualne
były złe ale seks sam w sobie był zły a nawet - "stał się" złem.
Poszło
łatwo, bo z jednej strony jako się rzekło urojenia ascetów to "tylko"
posunięte do granic absurdu twórcze rozwinięcie naturalnie pojmowanej
moralności a z drugiej miały wsparcie całego szemranego autorytetu
papiestwa a wraz z nim i państwa. Z trzeciej zaś strony zaszczepiona
obsesja dzięki nieustannemu praniu mózgów wspartego groźbą nie tylko
przyszłego potępienia ale i doczesnych kar zaczęła żyć niejako własnym
życiem.
No i mamy co mamy - jak w każdej dziedzinie, gdzie w naturalne prawa ingerują jacyś szubrawcy wszystko staje na głowie.
Kretyńskie
regulacje prawne (jak choćby instytucja małżeństwa w obecnej formie)
wkraczające w najintymniejszą sferę życia to tylko jedna strona medalu.
Drugą
jest paradoksalny fakt: mimo że seksualność jest traktowana jako -
jakżeby inaczej - intymna część życia i "chroniona" przez prawo w nią
ingerujące (co przecież się wyklucza, prawda?) - de facto stanowi domenę
jak najbardziej publiczną.
To, kto z kim śpi i w jaki sposób
lubi to robić stanowi przedmiot zainteresowania wszystkich i nikt nie
widzi niczego zdrożnego w zaglądaniu pod kołdrę nie tylko tzw. osobom
publicznym ale i każdego z nas.
W sumie nie ma się co dziwić - to
przecież papieskie "nauki" a jedną nieodłącznych cech katolicyzmu jest
niezborność i wewnętrzne sprzeczności.
Medale nie miewają chyba
trzeciej strony ale tu mamy i trzecią (a czemu niby nie? gadamy wszak o
papiestwie i jego ściemach) - są nią realne tragedie ludzie wynikające z
pojęciowego chaosu, rozwody, frustracje rzutujące pośrednio i
bezpośrednio na inne dziedziny życia, brak stabilności emocjonalnej i
rozpad międzyludzkich więzi.
Nie, nie przesadzam - bo choć coraz
powszechniej odrzuca się urojenia mistyków którym nierozładowany popęd
uszkodził połączenia w mózgach to raz, że oficjalnie obowiązują one w
dalszym ciągu co powoduje dysonans a dwa - po ich odrzuceniu pozostaje w
ludziach pustka która domaga się wypełnienia.
Bo to nie jest tak,
że odrzucamy tak pojmowaną moralność powstałą w chorych umysłach ludzi, odrzucamy moralność w ogóle
zapominając, że moralność jest jedną z rzeczy odróżniających nas od
zwierząt.
No i wypełnia się ją - narkotykami, gorzałą i coraz powszechniejszym kurewstwem.
I
potem czytamy o tym, że dzieci w gimnazjum bawią się w słoneczko albo w
lokomotywę. Ku rzecz jasna wielkiemu zdumieniu ich rodziców co to tyle
panie pracy włożyli w ich wychowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz