Napiszę dziś o kilku kolejnych słowach i pojęciach z dziedziny
moralności i seksu które w powszechnym rozumieniu znaczą coś zupełnie
innego niż niegdyś a które to zmiany spowodowały niezłe zamieszanie w
sposobie pojmowania świata.
Pozostanie jeszcze konkluzja ale w tej notce się już nie zmieści...
Skoro
już przypisano seksowi jako zjawisku i w ogóle seksualności negatywny
wydźwięk - należało zająć się i innymi słowami, nie wolno bowiem stanąć w
połowie drogi. Ściema musi być możliwie kompletna.
Zobaczmy najpierw jak też papiestwo bazując na nieświadomości ludzi manipuluje tym, co napisano w Biblii.
Znamy wszyscy postać Onana - od niego wiedzie się straszliwy "grzech" onanizmu i jego imię nosi ta zbrodnia.
Zbrodnią bowiem jest kiedy ktoś zabawia się ze sobą zaspokajając się seksualnie bo raz, że seksualne zaspokojenie samo w sobie ciężkim jest przestępstwem a dwa - jest jedno tylko uzasadnienie tego przestępstwa (w żadnym razie usprawiedliwienie - nie ma usprawiedliwienia dla przestępstw chyba że kilka złotych na tacę i oczywiście skrucha). Tym uzasadnieniem jest prokreacja a jak wiadomo solo dość ciężko o zapłodnienie.
Więc - łapki na kołdry bo w piekle są specjalne kotły dla takich co się sami sobą zajmują.
Tymczasem w Biblii rzecz jest przedstawiona zgoła inaczej.
Prawo stanowiło, że jeśli kobieta owdowieje nim urodzi to - o ile mąż miał brata - brat męża powinien niejako w zastępstwie zmarłego spłodzić mu potomka. Był on wówczas de iure synem zmarłego choć miał udział w przywilejach zastrzeżonych dla dzieci biologicznego ojca.
Onan wolał jednak wszelkie przywileje zachować dla własnych dzieci, przeto kiedy bzykał się z żoną zmarłego brata unikał zapłodnienia jej "wylewając nasienie na ziemię" vulgo - odbywał z nią stosunek przerywany.
Łamał w ten sposób nakaz "wzbudzenia potomstwa" bratu i na tym polegała jego zbrodnia.
Onan nie masturbował się - to raz.
Dwa - sypiał z żoną brata, bo taki był wymóg prawa a nie dlatego, że chciał sobie bzyknąć (choć jedno nie wyklucza drugiego)
Trzy - nie chodziło o żadne tam "zaspokojenie seksualne" a o spełnienie obowiązku.
Ale papiestwo w swej mądrości czepiło się masturbacji :-)
No i teraz całkiem spora część "chrześcijańskiej" społeczności na świecie ma pewien dyskomfort, prawda?
Prymitywne? Pewnie że prymitywne ale za to jakie skuteczne.
CUDZOŁÓSTWO - łac. adulterium, moechatum, gr.micheia
Ma
cudzołóstwo dość wąskie znaczenie i zawiera się w terminie fornication
czyli nierząd o czym w poprzedniej notce jest więcej, tu tylko
przypomnienie.
W Biblii "nierząd" oznacza współżycie seksualne żony z kimś
spoza związku małżeńskiego, cudzołożył również mężczyzna współżyjący z
cudzą żoną, narzeczoną lub konkubiną.
Mężczyzna miał "lepiej" -
kobiecie nie wolno było bzykać się z kimś innym niż mąż i mogła mieć
jednego tylko męża, mężczyzna zaś mógł mieć wiele żon, konkubin i
nałożnic, mógł też "korzystać" z niewolnic.[*] Drugie (a
właściwie pierwsze) znaczenie cudzołóstwa to odstępstwo od wiary
[**] poszczególnych osób lub całych narodów, oddawanie czci cudzym bogom,
posążkom.
Zabawne jest to, że współczesne tzw.
chrześcijaństwo rozciągnęło ten termin na wszystkie niemal grzechy związane z seksualnością jakie
tylko sobie można wyobrazić. Jak choćby antykoncepcja.
W języku polskim i teologii katolickiej terminy "nierząd" i rozpusta" stosowane są zamiennie.
NIECZYSTOŚĆ - łac. inmunditia w NT gr - akatharsia
Ciekawostka
- w Starym Testamencie termin ten określa dobrze ponad sto przykazań
dotyczących czystości rytualnej, duchowej i seksualnej. Nieczyste bywało
jedzenie, źle skonstruowane ubrania, nieczyste były też wydaliny -
np.menstruacyjne ale też i kiedy ktoś zrobił kupkę :-)
W NT (w Rzm, 1
Kor i Dz) znacznie zawężono znaczenie nieczystości - odnosił się on do
homoseksualizmu i uczestnictwa w pogańskich kultach seksualnych.
Papiestwo
co prawda nie uznaje już bzykania się małżonków za nieczyste, ale i tak
utrzymuje, że pozbawia ono jakowychś wymyślonych nagród w niebie, do
którego nawiasem nikt wstępu i tak nie ma.
POŻĄDLIWOŚĆ i LUBIEŻNOŚĆ - łac. concupiscentia, desideratio, desiderium, libido, gr. - epitumia, epipoteo, orexis, patos.
No
cóż - concupiscentia i słowa z rdzeniem desider w Biblii te
oznaczają chęć zawładnięcia, zawłaszczenia cudzej własności.. Występują
już w Dekalogu i odnoszą się do rozmaitych przedmiotów a także kobiet
zamężnych - nie odnoszą się nijak do kobiet beżennych, zresztą wyłącza
je z tego zakresu między innymi PnP.
Katolicyzm ukuł na tę
okoliczność zupełnie nowe i zgoła debilne przykazanie "z Dekalogu": "Ani
żadnej rzeczy która jego jest" - to przecież nic nie znaczy :-)
Jest
i dodatkowy kłopot, bo "pożądanie" w Biblii wcale niekoniecznie jest
grzechem. "Jezus pożądał obecności swoich uczniów" ale to w oryginale bo
już w tłumaczeniach "tęsknił za".
W ST i świeckich tekstach z tamtego okresu "pożądanie" to była po prostu silna i uzasadniona potrzeba - np, pożywienia.
Grzechem
staje się pożądanie dopiero gdy dotyczy cudzej własności i to tylko
kiedy jest uzasadnieniem zamiaru jej zaboru albo zachowań typowych dla
porneia, fornicatio.
W NT pożądanie jest nieco częściej wiązane z
zachowaniami seksualnymi ale niemal wyłącznie w kontekście powrotu lub
chęci powrotu do obyczajów kultywowanych nim ktoś stał się
chrześcijaninem.
Nie miało pożądanie (w formie LIBIDO) dzisiejszego znaczenia - zmysłowości.
Oznaczało nieokiełznaną pożądliwość seksualną, skrajnie łamiącą reguły etyczne.
Sprawdźcie
- słowo to występuje w kontekście nierządu (oczywiście w biblijnym sensie) Izralea w Egipcie i Asyrii,
gwałtu prowadzącego do śmierci i dla opisania kultów orgiastycznych (ks
Ezechiela, Sędziów i Kolosan)
NIEUMIARKOWANIE i PRZYJEMNOŚĆ - łac. luxuria, delicja, gr. - aselgeia, hedone
Rozrzutność, zbytek i rozpasanie :-)
W Biblii luxuria oznacza wszystko to, co jest ponad miarę, coś niepotrzebnie wybujałego.
Przede
wszystkim dotyczy to obżarstwa i pijatyk, następnie zbędnego strojenia
się, wystawności, przesady w korzystaniu z dóbr i ich trwonienie a także
niebezpieczne i szkodzące innym zabawy dzieci.
Miewa też wyjątkowo
znaczenie seksualne ale dotyczy wtedy orgiastycznych zachowań typowych
dla świąt pogańskich związanych z płodnością czy urodzajem.
W Biblii w takim znaczeniu pisał o tym Piotr wspominając w Drugim Liście Sodomę i Gomorę.
Aselgeia to zaprzeczenie pojęcia selges oznaczającego umiar, zdrową miarę rzeczy.
Luxuria zaś oznacza zaprzeczenie cnoty zenut czyli skromności, umiarkowania.
A współcześnie luxuria tłumaczy się to jako rozpusta,wszeteczeństwo
(co jest absurdem zupełnym) albo jako wyuzdanie co nasuwa siłą rzeczy
nieodparte skojarzenia z seksualnością..
To są miazmaty przemyśleń
ascetów pierwszych wieków, którzy w swoich wypaczonych rozumach
przyjęli zupełnie bezzasadnie że chodzi wyłącznie o pozamałżeńskie
współżycie seksualne w szczególności zaś pożycie przedmałżeńskie. Głodnemu chleb na myśli.
Nie zgadza się to ani z etymologią używanych w Biblii słów, ani z ówczesną kulturą ani - co ważne - z samą Biblią.
To samo dotyczy słowa delicja (gr, hedone).
W
ST hedone wcale nie oznaczało grzechu - używano go na określenie
przyjemności, obfitości, zabawy i radości, miało więc wydźwięk
pozytywny. Zabarwienie negatywnego nabierało wówczas tylko, gdy
dotyczyło zachowań nacechowanych przesadą, wyłącznym oddawaniu się temu
czy skupieniem się na ich zdobywaniu.
Panowie asceci dokonali
przedefiniowania znaczenia - odtąd delicja to "rozkosz" lub "uciechy
seksualne" i tak to jest obecnie tłumaczone, szczególnie w Nowym
Testamencie. Jest to niezgodne z biblijnym kontekstem - używane terminy mają
bowiem bezpośrednie odwołania do rzeczy z seksem nie mających nic wspólnego i odnoszą
się zwykle do nieumiarkowania czyli bezrozumnego korzystania z dóbr
materialnych i przyjemności i koncentrowaniu się na nich.
Dzięki tym zabiegom grzech
nieumiarkowania w jego prawdziwym znaczeniu praktycznie znika z kart Nowego Testamentu...
Co
ciekawe - w katolickim katechizmie grzech nieumiarkowania jest
przedstawiony bardzo rozumnie, w katalogu tzw. siedmiu grzechów głównych
które są niczym innym jak uszczegółowieniem grzechu nieumiarkowania.
Trzeba
tu koniecznie zatrzymać się nad tym nieumiarkowanem. Luxuria (aselgeia)
pojawia się niemal w każdej księdze NT co świadczy o tym, że jest to
istotna zagadnienie moralne.
Ale - jako że Biblia jest księgą pozytywną i skupia się na pozytywach - popatrzmy na znaczenie słowa
UMIARKOWANIE.
To
nic innego jak "trzymanie zdrowej miary". We wszystkim co robimy.
Przedstawienie tego w taki sposób nie powinno budzić w nikim protestów -
ostatecznie większość ludzi zgodzi się, że przesadą jest wybicie stada
krów bo ktoś chce zjeść obiad podobnie jak kupno fabryki samochodów żeby
mieć czym dojeżdżać do pracy. Nie tylko samo tego typu zachowanie
odbieramy jako "głupie" ale i tak motywowane dążenie do tego zbyt mądre
nie jest- czyż nie?
Umiarkowanie traktowane było jako cnota w Izraelu, było
cnotą w przedchrześcijańskim Rzymie i Grecji - teraz też wszyscy
(przynajmniej werbalnie) cenimy umiarkowanie.
Jest oczywiście umiarkowanie zasadniczym elementem etyki chrześcijańskiej - bo jest czymś normalnym.
Umiarkowanie to po łacinie abstinere.
W
językach starożytnych (no i w Biblii) abstinere używane jest również w
znaczeniu "wyrzekać się" czy "stronić od" ale wówczas zawsze występuje z
przyimkiem "a" i dopełnieniem w postaci ablativu na przykład abstine a
fornicatione co oznacza "Strzeż się nierządu".
Ojcowie i wujowie
kościoła, którym ascetyzm rzucił się na głowy przeakcentowali znaczenie
abstine i obecnie anstynent oznacza kogoś, kto całkowicie powstrzymuje
się od czegoś podczas gdy w istocie abstynent to ktoś zachowujący zdrowy
umiar.
Te zabiegi wokół znaczenia słów całkowicie wypaczyły sens
całego moralnego nauczania Biblii w tym i Nowego Testamentu i wręcz
uniemożliwiają zrozumienie tego, co Biblia właściwie o tym mówi.
Ale znakomicie za to spełniły swoją rolę w spotęgowaniu wpływu papiestwa na zachowanie ludzi i na rozumienie przez nich rzeczywistości.
[*](Uzasadnienie tej nierówności istnieje, nawet dość sensowne ale wykracza poza ramy tej notki.)
[**](Użyłem
określenia "odstępstwo od wiary" ze względu na jego powszechność ale
prawidłowo powinno być "odstępstwo od Boga" bo pierwotnie wiara w Boga
była oczywistością a w istocie chodziło o bliższe, osobiste z Nim
relacje. Teokracja to bowiem nie rządy kleru a bezpośrednie rządy Boga -
znowu rzecz warta odrębnej notki.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz