Odrobinę o "kryzysie".
Czemu z uporem używam cudzysłowu pisząc o
straszliwym zjawisku nad którym łamią sobie główki najpoważniejsi
ludzie na całym globie?
A bo mam coraz więcej radości patrząc jak wszyscy dają sobie wmawiać tak nieprawdopodobne bzdury.
Być
może jakiś anonimowy mędrzec znowu wyjedzie z tekstem "Jasne - tylu
ekspertów mówi jedno, za nimi powtarzają to czołowi finansiści a Ty
jesteś najmądrzejszy, nie?"
Pewnie nie jestem.
Wiem natomiast, że ci panowie (i być może panie) po prostu pierdolą.
W sporej mierze z wyrachowania, w sporej mierze na zlecenie ale jakaś część z nich na pewno dlatego, że są idiotami.
Kilka faktów:
Taki budżet Unii Europejskiej. W telewizjach i prasie dyskusje wokół niego aż się gotują.
"Rynki"
aż przebierają nogami (jeśli rynki mają nogi) w oczekiwaniu na wieści -
Gdyby Jezus Chrystus zjechał na rydwanie z nieba nie wzbudziłby części
tego zainteresowania.
A tymczasem cały ten budżet to ledwie odrobinkę ponad 1 % budżetów państw, które mają nieszczęście być członkami tego kołchozu.
Jeden procent...
Budżety zaś tych państw to wobec wolumenu finansowych obrotów na ich terenach nie sięgają nawet i tego jednego procenta.
O co więc to całe zamieszanie?
A
o to, że choć w istocie nie są to wielkie pieniądze dla państw
(pamiętać trzeba, że ten budżet ustalany jest na siedem lat, więc te
mityczne 300 baniek dla Polski to jałmużna siedmioletnia) to już dla
pojedynczych ludzi i sitw są to sumy BARDZO poważne.
Samo
zarządzanie taką kasą daje całkiem niezłe profity którymi da się
obdzielić wszystkich znajomych królika a gdzie jeszcze prowizje od tych,
którzy za te pieniądze będą pracować?
Ale "żywa" kasa to nic w
porównaniu z tym, że dzięki tym pieniądzom można stworzyć całe mnóstwo
wesołych miejsc pracy i pozatrudniani tam ludzie stanowić będą żelazny
elektorat sitw.
Zachwycony lud też przecież widząc, że "coś się
robi" poprze mądrych władców co z kolei daje miłą perspektywę
"rządzenia" na przyszłość.
I co z tego, że w istocie robi się bardzo niewiele? Co z tego, że "Duma Narodowa" - stadion w stolycy jest taki zajebisty?
Byle biznesmeni gdzieś w świecie budują bardziej zajebiste, szybciej, za mniejsze pieniądze i płacąc w dodatku wykonawcom.
Budują też różne inne rzeczy których w Polsce obawiam się nikt nigdy nie wybuduje...
Drugi fakt:
Parę
lat temu w Argentynie doszło do finansowego krachu. Brakło państwu kasy
na wypłaty, na emerytury, na lecznictwo i na co tam jeszcze zwykle
państwom brakuje. Całkiem sporej grupie obywateli Argentyny wcięło
oszczędności a samej Argentynie nikt już kasy pożyczyć nie chciał.
Mądrzy
rządzący uciekli do przodu i wprowadzili reformy polegające na
ściślejszym powiązaniu gospodarki ze światowym rynkiem ALE z rynkiem
rozumianym jako instytucje finansowe.
To subtelna różnica - na
zwykłym rynku ktoś kupuje coś wyprodukowanego przez kogoś innego płacąc
własnymi produktami podczas gdy na rynkach finansowych handluje się
iluzjami, prognozami, obietnicami i dętym prestiżem.
Argentyna
więc złapała oddech ale niestety z pustego i Salomon nie naleje mimo że
taki z niego był ponoć mądrala i w nieszczęsnej Argentynie gówno znowu
zaczyna się wylewać.
Bo Argentyna co prawda zyskała co nieco na
tej integracji ale na krótką metę bo w zamian musiała pozwolić na
wprowadzenie nowych, lepszych i nowocześniejszych standardów rabowania i
niewolenia ludzi i efekty tego są jakie być musiały.
Fakt trzeci, dość zabawny:
Otóż
normalnym trybem, kiedy zdarzy się coś takiego jak kryzys wypada podjąć
jakieś kroki by a) kryzys przetrwać, b) kryzys przezwyciężyć i c)
uniknąć kryzysu w przyszłości.
Generalnie sprowadza się to to a)
oszczędzania b) cięższej i wydajniejszej pracy i c) odrzucenia tego co
do kryzysu doprowadziło.
Inaczej się nie da - można jeszcze ewentualnie najechać i złupić sąsiadów ale na to się nie zanosi.
A tymczasem nie da się zaobserwować niczego, co sugerowałoby walkę z kryzysem albo choć taką chęć.
Nie
ma mowy o oszczędnościach - jako oszczędności przedstawia się
odbieranie ludziom tego, co sobie wypracowali lub zwiększenie fiskalnych
obciążeń.
Programy dopłat do rolnictwa i innych "programów"
pozostają nietknięte, przywileje w większości zostają, nikt nie zająknął
się nawet o cięciach biurokratycznego molocha, ograniczanie wolności
gospodarczych trwa w najlepsze, podobnie zresztą dzieje się z
wolnościami osobistymi. Co więcej - trwa i rośnie "pomoc" dla tzw
sektora finansowego, pompuje się coraz więcej kasy w rozmaite instytucje
które do "kryzysu" doprowadziły.
Nie pojmuję - jak normalny,
trzeźwy człowiek w minimalnym choćby stopniu interesujący się tym, co
się wokół niego dzieje może powtarzać bzdury o kryzysie?
Przecież to trzeba być skończonym kretynem (pozdrowienia dla skamlących anonimów).
Szczególnie, że...
Fakt czwarty:
Kryzys
(już bez cudzysłowu) jest faktem. Tyle, że dotyczy on TYLKO I WYŁĄCZNIE
rządów i ściśle z nimi współpracujących sitw: banków, giełd i tym
podobnych.
Tzw. zwykłych ludzi czyli nas dotyka ten kryzys tylko o tyle, o ile godzimy się dyktat rozmaitych szubrawców rządzących nami.
Ludzie
jedzą jak jedli, piją, potrzebują odzieży i dachu nad głową i milionów
innych rzeczy, bez których nie sposób wyobrazić sobie współcześnie
życia.
Co "dziwne" - jeśli ktoś czegoś gdzieś potrzebuje to kto inny to z chęcią wyprodukuje.
Tak
się to toczyło parę tysięcy lat i jeśli w ciągu tego czasu przydarzył
się kryzys to wywołany był albo żywiołową klęską od czego żaden rząd
nikogo uchronić nie jest w stanie albo wojną a o ile wiem - wojny
wywołują rządy... Jeśli nawet wojnę wywołali ludzie bo potrzebowali
butów czy surowców to i tak tych butów nie mieli bo wcześniej rząd
szewców powywieszał a kupcom zabronił handlu surowcami.
"Kryzys" (pomijając te wywołane naturalnymi kataklizmami) nie może wystąpić w normalnych warunkach.
Nie ma takiej możliwości o ile tylko ludzie mogą zaspokajać własne potrzeby i płacą za to zaspokajaniem potrzeb innych.
Rolą rządów w normalnych warunkach jest tylko i wyłącznie pilnowanie, by powyższe mogło być realizowane.
Ale
jeśli - jak to ma miejsce obecnie - pozwala się rządom na kreowanie
potrzeb i decydowanie o tym, kto i w jakiej mierze a także jakimi
środkami będzie swoje potrzeby zaspokajał to mamy... "kryzys".
I to permanentny....
Wszystko
co powyżej jest niejako odpowiedzią na brednie wygłaszane przez
rozmaitych matołków - zwolenników "dogadania się", "kompromisu" i
"dialogu".
Rozumiem poniekąd, że można mieć tak zryty mózg że
zamiast krzyknąć; "Nie wolno Ci mnie okradać!!!" wszystko na co stać
niektórych to pisk: "No ok, kradnij sobie ale zostaw mi choć część.
Ustalmy jaką, dobrze?" ale nic nie poradzę na to, że taka postawa budzi
we mnie obrzydzenie.
Naprawdę nie bronię nikomu być niewolnikiem -
nawet kilku chętnie kupię - ale nie widzę powodu, by ktokolwiek pouczał
mnie, że jednak "dogadanie się" ważniejsze jest od racji.
Bo nie jest.
7 komentarzy:
Nie wiem na czym polega radość z uporczywego udowadniania że jesteś idiotą nie rozumiejącym co czyta i prawdę mówiąc - mam na to wyjebane.
Słusznie też napisałem - ludziom twojego pokroju można pluć w pysk a i tak się tylko obliżą i będą udawać że nic się nie dzieje.
Po co tu włazisz skoro taki ból ci to sprawia?
Pożegnałem cię kundelku już dwukrotnie - niniejszym żegnam cię po raz trzeci.
Odtąd każdy twój debilny komentarz będę kasował.
Bydełko to jednak bydełko - jak nie dasz w pysk to nie zrozumie.
Jesteś naprawdę niebywałym kretynem skoro bawi cię pisanie czegoś o czym wiesz że powędruje tam gdzie miejsce wszystkich śmieci.
I nie, nie bronię ci piesku wolności ujadania - szczekaj aż pękniesz.
Ale wiesz - ten blog stanowi moją własność a ja nie mam zwyczaju gościć byle kogo.
Leszek-,,A bo mam coraz więcej radości patrząc jak wszyscy dają sobie wmawiać tak nieprawdopodobne bzdury."
Nie wszycy.Na Salonie24 sukcesu ORC odnieść nie potrafił.Jakaś tam prawica żyje spokojnie przy lewicy i kasę dzielą.Dla tych co wiedzą miejsca do ,,powstańczych" rozmów i ,,operacju" brak, i tak pozostanie.
Pozdrawiam
Karzo
W 1980r. byłem o 32 lata młodszy.Wjąbałem sią w ,,historyczne" wydarzenia i wiem,że walka o normalność jest prawie beznadziejna.Jeszcze nie teraz i nie z tym pokoleniem.
Karzo
Co do saloonu to nigdy nie miałem złudzeń - ani jeśli chodzi o administrację ani o userów.
Nie promowaliśmy tam zresztą ORC bo i tak przez opary sztucznej mgły i rozpylonego helu przedrzeć się nie dało.
Taka tam prawica jak i na Kubie.
Nie wiem czy "beznadziejna", być może - ale też mi chodzi zaledwie o to by ludzie wreszcie spróbowali dostrzec, że rzeczywistość jest inna niż mówi im pan Gugała czy Lis i jeśli na stole leży gówno by nie upierali się że to chleb.
Gdyby cudem, znikąd spadła z nieba normalność to i tak by po niej śladu nie zostało po kwadransie bez otwarcia oczu ludzi.
A jak powiedział pewien mądry pan - Każdy narzeka na swoją fortunę ale za to każdy dumny jest ze swego rozumu.
Co jest jakąś miarą stanu świadomości.
Pozdrowionka :-)
Wstyd się przyznać, ale słów brak na komentowanie. Pełna zgoda z autorem, niestety.
Jak widzę nasz anonim dzisiaj znowu uciekł z wuefu.
Naprawdę nie przeszkadza ci anonimku kiedy plują ci w pysk?
Prześlij komentarz